Branża

Branża podwyższonego ryzyka

Grzegorz Błachnio, analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes.

Branża podwyższonego ryzyka

Grzegorz Błachnio, analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes, o spływie należności i zatorach płatniczych w branży meblarskiej.

Polskie firmy mają już dość?

Reklama
Banner reklamowy reklamuj się w BIZNES.meble.pl listopad 2024 750x200

Dość zamówień…Tak można by żartobliwie spuentować pozytywne dane o wzroście produkcji przemysłowej w końcówce ubiegłego roku. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana, aby można ją było wytłumaczyć jednym, nawet tak wymownym wskaźnikiem, jak ponad 22% wzrost produkcji sprzedanej branży meblarskiej, o czym informuje GUS, porównując ceny stałe z grudnia 2011 r. do grudnia 2010 r. Istotne jest także to, co się dzieje później – wszak sprzedaż nie oznacza automatycznego wpływu środków na konto firm.

Jak wygląda zatem spływ należności?

Branża meblarska jest w Polsce wybitnie proeksportowa – pod tym względem można do niej porównać niewiele innych branż, może motoryzację. Dlatego spływ należności od klientów obserwujemy głównie przez pryzmat zleceń na windykację należności eksportowych – w ramach ubezpieczenia transakcji, jak i bezpośrednio od wytwórców mebli. Dostajemy ich zaś sporo – więcej zleceń otrzymaliśmy jedynie z branży transportowej, ale wynika to z jej charakterystyki: dużej ilości należności na kwoty przeciętnie kilkuset euro. W branży meblarskiej średnie zlecenie jest zaś wyraźnie większe, wynosi ponad 5 tys. euro. Branża ta jest więc na czele pod względem wartości należności eksportowych zleconych Euler Hermes do odzyskania, obok wspomnianych m.in. transportu i logistyki. W ubiegłym roku wartość odzyskiwanych przez nas należności z tytułu eksportu mebli rosła, przy czym obserwowaliśmy wahania: największy przyrost zleceń miał miejsce w II i III kwartale oraz w końcówce roku, w końcu listopada i w grudniu.

Co jest przyczyną powstawania zaległości płatniczych? Z jakimi problemami borykają się przedsiębiorcy?

Zlecenia można generalnie podzielić na dwie grupy, zgodnie z charakterystyką producentów mebli: gros spraw to zlecenia od firm mniejszych i średnich, dotyczące płatności na kwoty od kilku do kilkudziesięciu tysięcy euro, rzadsze są natomiast zlecenia duże, od większych producentów, ale jeśli już się takie pojawiają, to na kwoty idące w setki tysięcy euro. Wracając do tej pierwszej grupy: te rodzinne zazwyczaj przedsiębiorstwa sprzedają do lokalnych dystrybutorów mebli czy wręcz sklepów we Francji, Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. Jest to o tyle ryzykowne, że nie są to podmioty o mocnej pozycji finansowej, więc stosunkowo często starają się opóźniać spłatę należności, tłumacząc to przy tym reklamacją stanu towaru, np. uszkodzeniem w transporcie, za co przecież wytwórca nie odpowiada i co trzeba zgłaszać przewoźnikowi przy odbiorze, czy też jego niezgodnością ze specyfikacją.

Reklama
Banne 300x250 px Furniture Romania ZHali Imre

Sprawy te udaje się w większości przypadków załatwić pozytywnie i dosyć szybko, m.in. dzięki współpracy z lokalnymi negocjatorami Euler Hermes, znającymi dobrze zarówno specyfikę lokalnego rynku, jak i procedury windykacji polubownej i sądowej – różne w każdym kraju (co istotne – Europejski Nakaz Zapłaty dotyczy bowiem jedynie spraw bezspornych, rzadko więc znajduje zastosowanie).

A jak tego typu sprawy rozwiązuje się w przypadku wspomnianych już większych producentów mebli?

Duże firmy mają zazwyczaj większych odbiorców. Zlecenia na windykację są więc sporadyczne, a jednocześnie większe, ale nie tylko tym się różnią od sektora MSP. W przypadku takich dłużników – odbiorców mebli sprawy są bardziej skomplikowane, bowiem przy dużej skali działalności ich zobowiązania wobec wszystkich wierzycieli są znaczne, a majątek takiej firmy jest skromny (powierzchnie handlowe są przecież wynajmowane) i zazwyczaj nie wystarcza na pokrycie tych zobowiązań. Tutaj więc sprawy toczą się dosyć szybko – chodzi m.in. o ogłoszenie upadłości. Mieliśmy w ubiegłym roku do czynienia z takimi sytuacjami m.in. w Holandii czy w Wielkiej Brytanii. W takich przypadkach, w wyrównaniu strat polskiego eksportera mebli, windykację wspiera zazwyczaj ubezpieczenie należności.

Czy ubezpieczenie transakcji jest powszechne wśród producentów mebli?

Wszyscy bez mała duzi producenci mebli ubezpieczają swoje należności eksportowe. Jest to zrozumiałe – wszak sprzedaż za granicę obarczona jest wyższym ryzykiem, związanym m.in. z odległością (i wspomnianymi przez to m.in. pozornymi reklamacjami), barierą językową, znajomością procedur, a także stosunkowo przecież długim okresem sprzedaży (a w czasie tych kilku, kilkunastu tygodni może zmienić się sytuacja odbiorcy). Ale tak naprawdę chciałbym wskazać inny, moim zdaniem dominujący, zwłaszcza w eksporcie, aspekt ubezpieczenia – nie prewencyjny, ale wspierający sprzedaż. Wszak potencjalnych kontrahentów oceniają lokalni analitycy, znający miejscowy rynek i dysponujący danymi o bieżącej kondycji działających na nim przedsiębiorstw.

Polski eksporter w tej sytuacji wykorzystuje ubezpieczenie aktywnie, a nie jedynie w sytuacji zagrożenia – jako pomoc w pracy działu sprzedaży. Ten model się sprawdza – wystarczy prześledzić rozwój m.in. grupy producentów mebli tapicerowanych cieszących się dużym powodzeniem w zachodniej Europie, którzy w przeciągu dwóch-trzech lat średnio podwoili swoje obroty. Dzięki temu z producentów średniej wielkości stali się dużymi graczami na rynku, nadal bezpiecznie inwestującymi w swój rozwój.

A co z pozostałymi – firmami średnimi, ale przede wszystkim z dominującymi pod względem liczby na rynku małymi producentami? Czy oni również korzystają z ubezpieczeń?

Producenci, którzy chcą się rozwijać, i to głównie w oparciu o rynki eksportowe, muszą zdobywać informacje o tamtejszych odbiorcach. Dzięki ubezpieczeniu mają też pewność zwrotu inwestycji – stąd wspomniana grupa średnich producentów, którzy mogli – korzystając oczywiście też z koniunktury, ze sprzyjającej eksportowi słabej złotówki i z niższych kosztów w naszym kraju – postawić majątek na szali i zwiększać produkcję o nierzadko 50% w skali roku. To przecież dużo więcej niż wspomniane na wstępie 22%, jakie zanotowała cała branża za grudzień. Świadczy o tym m.in. brak tradycyjnych przestojów w lipcu-sierpniu czy chociażby rzadkie przecież w branży zatrudnianie załogi w nadgodzinach. Mniejsze firmy także korzystają z koniunktury, chociaż w większości przypadków nie mają ambicji na znaczące zmiany – pozostają zazwyczaj firmami rodzinnymi. One też korzystają z ubezpieczenia transakcji – wszak nie mają tak mocnego zaplecza finansowego i brak płatności może oznaczać ich bankructwo.

Mówił Pan głównie o eksporcie. Jak przedstawia się sytuacja skupionych na krajowym rynku wytwórców z sektora MSP?

Tutaj również widać wspomnianą wcześniej dychotomię, podział na mniejszych wytwórców – samodzielnie produkujących i sprzedających na lokalnych rynkach swoje wyroby, jak i na dużych, często notowanych na giełdzie producentów, którzy sprzedają swoje produkty w dużej części we własnej sieci sprzedaży. Wyniki tych dużych firm możemy śledzić dzięki m.in. komunikatom, które udostępniają spółki publiczne i są one stabilne. O kondycji pozostałej części, sektora MSP (niezależnie od tego, gdzie sprzedaje swoją produkcję) – działających lokalnie przedsiębiorców świadczyć może m.in. to, jak regulują oni swoje zobowiązania wobec dostawców płyt czy okuć meblowych. Dzięki programowi Analiz Branżowych, jaki prowadzi Euler Hermes, możemy stwierdzić, iż firmy meblowe z sektora MSP regulują obecnie swoje zobowiązania ze średnio 25-dniowym opóźnieniem (dane za grudzień 2011 r., na podstawie należności od ok. 1,1 tys. odbiorców), przy uzyskanym średnio 45-dniowym kredycie kupieckim.

Jak zmieniła się kondycja branży w stosunku do lat ubiegłych?

W roku 2011 kondycja finansowa firm z sektora MSP w meblarstwie uległa nieznacznemu pogorszeniu – przynajmniej średnio w analizowanej grupie – w stosunku do roku 2010. Świadczy o tym opóźnienie w regulowaniu zobowiązań, które w poszczególnych miesiącach ub. roku było większe o 3 do 7 dni niż w roku 2010. Spadła także wartość należności regulowanych przez nie w terminie – do 65-75% według ich wartości, podczas gdy w 2010 r. w terminie regulowane były zobowiązania o 5 do 10% większej wartości.

Warto jednak zauważyć, że w kryzysowym roku 2008 i 2009 przedsiębiorcy spóźniali się ze spłatą zobowiązań w wyraźnie wyższym stopniu, średnio ponad cztery tygodnie po terminie płatności. Zaryzykować można twierdzenie, iż w tamtych latach pogorszenie płynności finansowej odczuły głównie firmy eksportujące swoje wyroby, natomiast obecnie sytuacja się odwróciła – firmy produkujące meble droższe, na eksport są w trochę lepszej sytuacji niż te, które produkują na krajowy rynek (mówimy tu o sektorze MSP, do którego wszak zalicza się według różnych szacunków ok. 90% producentów mebli).

Czy świadczy to o pewnym zmniejszeniu krajowego popytu?

W pewnym stopniu jest to efekt wzrostu cen surowców do produkcji, które w części producenci musieli wziąć na siebie (eksporterom łatwiej było wobec dalszego osłabiania się złotówki – mogli więc de facto w większym stopniu podnosić ceny). Z kolei firmom większym łatwiej było wynegocjować wobec skali swoich zamówień lepsze warunki dostaw.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁA: Anna Andrejczuk

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 2/2012