Ograniczenia w handlu: meblarze nie protestują
3 listopada, 2016 2023-12-06 12:22Ograniczenia w handlu: meblarze nie protestują
Pomysł ograniczenia handlu w niedzielę nie budzi w branży meblarskiej aż takich emocji, jak wcześniej tzw. podatek od supermarketów. Z salonów meblowych płyną opinie, że skrócenie tygodnia pracy do sześciu dni nie wpłynie zasadniczo na sprzedaż mebli.
Przypomnijmy, że zapowiedź opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych pojawiła się w ubiegłorocznej kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Było to nowe rozwiązanie, wcześniej w Polsce niestosowane. Próby opodatkowania takich placówek miały miejsce w 2004 r. Do Marszałka Sejmu trafił wtedy nawet projekt ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych, ale ostatecznie na próbach się skończyło.
Pomysłodawcy opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych argumentowali, że podatek ograniczy transfer zysków przez duże koncerny zagranicę. Stworzy równe reguły konkurencji dla małych i dużych sklepów, a ponadto przyniesie dodatkowy dochód dla budżetu. W ub.r. rządzący mówili o 3-3,5 mld zł wpływów z podatku, który początkowo miał objąć sklepy powyżej 250 m2. Później pojawiła się także liczba 400 m2. Z czasem od powierzchni jako kryterium do opodatkowania odstąpiono jednak na rzecz obrotu. Podatek miał mieć charakter progresywny: w pierwotnej wersji stawka – w zależności od obrotu – rosłaby od 0,5 do 2%.
Ostatecznie 1 września weszła w życie ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej. Przewiduje wprowadzenie dwóch stawek podatku:
- 0,8% od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie,
- 1,4% od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie.
Nowy podatek miał w tym roku przynieść do budżetu 473 mln zł. Miał, bo wielomiesięczna batalia o jego wprowadzenie zakończyła się zakwestionowaniem go przez Komisję Europejską. I mimo zapowiedzi premier Beaty Szydło zaskarżenia tej decyzji przez polski rząd raczej trudno przypuszczać, by Bruksela ustąpiła w tej kwestii. Zwłaszcza, że już wcześniej podobne rozwiązania oprotestowywała. I choć z obozu rządowego płyną komunikaty, że podatek handlowy powinien być, to słowa ministra Henryka Kowalczyka, że w tej chwili nie zapadła jeszcze decyzja odnośnie ewentualnych zmian w jego koncepcji odczytać należałoby jako rezygnację z prób jego wprowadzenia.
Niedziela nie dla handlu
Veto Brukseli zbiegło się rozpoczęciem prac legislacyjnym nad innym zapowiadanym przez PiS w kampanii wyborczej pomysłem. Chodzi o zakaz pracy w niedziele. We wrześniu trafił do sejmu obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. Projekt określał:
- zasady zakazu handlu w placówkach handlowych w niedziele oraz w wigilię Bożego Narodzenia i Wielką Sobotę;
- zasady zakazu wykonywania innych czynności sprzedażowych w podmiotach świadczących usługi na rzecz handlu na terenie Polski i handlu poza jej granicami;
- odstępstwa od przepisów regulujących zakaz handlu w placówkach handlowych;
- zakaz wykonywania innych czynności sprzedażowych w podmiotach świadczących usługi na rzecz handlu.
Zakaz handlu w niedzielę wpłynie na działalność sklepów, ale zobowiązujemy się nie dokonywać zwolnień z powodu nowych warunków działalności sklepów. Razem z pracownikami będziemy szukać najlepszego rozwiązania w nowej sytuacji, zawsze stawiając wymagania klientów na pierwszym miejscu. Katarzyna Balashov, rzeczniczka prasowa IKEA Retail w Polsce
Chociaż pod obywatelskim projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele podpisało się ponad pół miliona osób, to z rozmaitych badań wynika, że Polacy w większości robią i chcą mieć możliwość robienia zakupów w niedziele. A zakazu handlu w niedziele nie popierają nawet osoby, których to bezpośrednio dotyczy. Z przeprowadzonych niedawno przez TNS na zlecenie Konfederacji Lewiatan badań wynika, że aż trzy czwarte Polaków deklaruje, iż chodzi na zakupy w niedziele. Z kolei blisko 55% robi to przynajmniej raz w miesiącu. Wreszcie 46% jest przeciwnych wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. 39% jest za (spośród osób pracujących w niedzielę 55% nie chce wprowadzenia zakazu, a 32% chce).
Ograniczenia w handlu pisane na kolanie?
Czytając projekt wspomnianej ustawy trudno się oprzeć wrażeniu, że przygotowywany był „na kolanie”. Przykładowo placówka handlowa zdefiniowana została jako wszelkie obiekty, w których prowadzona jest sprzedaż towarów i wyrobów w zakresie hurtowym i detalicznym, w tym sprzedaż towarów i wyrobów kupionych w celu ich odsprzedaży w formie sklepów, stoisk, straganów, hurtowni, składów węgla, składów materiałów budowlanych, domów towarowych, domów wysyłkowych, biur zbytu oraz w formie sklepów internetowych.
Dla każdego, kto w szkole miał na zajęciach choćby tylko podstawy logiki zwrot w zakresie hurtowym i detalicznym jest oczywisty i oznacza, że ustawowym zakazem handlu objęte mają być punkty prowadzące zarówno sprzedaż hurtową, jak i detaliczną (to typowy przykład koniunkcji: zdanie składające się ze zdań połączonych spójnikiem „i”, jest prawdziwe wtedy, gdy każde ze zdań składowych jest prawdziwe). Takich placówek jest w kraju znikomy procent, można się zatem domyślać, że nie tylko ich działalność chcą ograniczyć pomysłodawcy, ale po prostu nie widzą różnicy między „i” a „lub”. Identyczna sytuacja dotyczy punktu, który mówi, że przepisy niniejszej Ustawy obejmują przedsiębiorców prowadzących handel obwoźny i obnośny.
Projekt zezwala na handel w placówkach handlowych prowadzących sprzedaż pamiątek, upominków i dewocjonaliów, w których sprzedaż tych produktów i wyrobów stanowi minimum 30% miesięcznego obrotu placówki rozumianego jako przychód ze sprzedaży, ale nie definiuje ani pamiątek, ani upominków, ani dewocjonaliów. O ile te ostatnie dość łatwo zawęzić, o tyle konia z rzędem temu, kto udowodni, że książka, którą chcę kupić w niedzielę nie jest upominkiem. A butelka wina? Dlaczego nie mogłabym nim być? A na przykład fotel?
Ograniczenia w handlu: jakie skutki?
O ile jednak można dokonać językowej korekty zapisów na papierze, o tyle z ewentualnymi skutkami wprowadzenia w życie ustawy tak łatwo już nie będzie. Skrócenie czasu pracy placówek handlowych na pewno będzie skutkował zwolnieniami. Jak duże będą – tego nikt nie jest w stanie precyzyjnie oszacować. Na pewno nie zadziała tutaj prosta matematyka i pracy nie straci jedna siódma zatrudnionych w handlu, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że będą to nie setki, ale tysiące osób. Optymistyczne analizy mówią o 25 tys. pracowników, pesymistyczne szacuję tę liczba na 65-85 tys. Z pewnością spadną też – przynajmniej początkowo – obroty w handlu.
Patrząc szerzej na postępowanie Rządu można stwierdzić, że podejmowane są działania, aby przekierować pewną część pracujących z sektora handlu (np. plan opodatkowania handlu stacjonarnego, ale nie internetowego, teraz zakaz handlu w niedziele) do innych sektorów (np. produkcji). Tomasz Wiktorski, właściciel firmy badawczej B+R Studio i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli
W ubiegłym roku firma doradcza PwC przygotowała na zlecenie i przy współpracy z Polską Organizacją Handlu i Dystrybucji raport „Rynek handlu detalicznego w Polsce. Potencjalne skutki wprowadzenia węgierskich rozwiązań regulacyjnych dla polskich sieci handlowych”. Wprowadzony na Węgrzech zakaz handlu w niedzielę także jest instrumentem ograniczającym konkurencyjność sklepów wielkopowierzchniowych. Wartość sprzedaży generowana w niedzielę na polskim rynku to według opinii przedstawicieli branży ok. 13% przychodów. Wprowadzenie takiego zakazu nie będzie oznaczało jednak, że o dokładnie taką wartość spadną obroty na rynku. Konsumenci będą dostosowywać się do zmian, przez inne rozplanowanie swoich zakupów. Zamiast w niedzielę, najczęściej zapewne zrobią większe zakupy w sobotę. Przedstawiciele branży handlu detalicznego wskazali, że łączna sprzedaż może spaść o ponad 5%, do 218 mld zł – czytamy w raporcie.
Unia Europejska a ograniczenia w handlu
W Unii Europejskiej sprawa handlu w niedziele nie jest uregulowana. Głos decydujący mają władze w poszczególnych krajach. Faktem jest, że w zdecydowanej większości państw istnieje możliwość handlu w niedziele, choć czasami z niewielkimi ograniczeniami. Najbardziej restrykcyjne pod tym względem prawo mają Niemcy i Austria. Na wspomnianych w raporcie PwC Węgrzech wiosną ubiegłego roku wprowadzono zakaz handlu w niedziele, jednak po roku obowiązywania został zniesiony.
W raporcie „Zakaz handlu w niedzielę – szkodliwy dla konsumentów, pracowników i sektora handlu” opublikowanej we wrześniu przez Fundację Forum Obywatelskiego Rozwoju – FOR autorzy, Maciej Orczyk i Rafał Trzeciakowski, zwracają uwagę m.in., że na regulacjach ograniczających rozwój handlu, takich jak zakaz handlu w niedzielę, tracą klienci sklepów, ich pracownicy i gospodarka jako całość. Zakaz handlu w niedzielę, wraz z pozostałymi restrykcjami handlu detalicznego w Polsce, odbiją się negatywnie na wzroście produktywności sektora. Mniejsza produktywności prowadzi do słabszego dostosowywania do preferencji konsumentów, wyższych cen, niższych płac pracowników i ich mniejszego zatrudnienia. Już w 2013 r. OECD zwracała uwagę na wysoki poziom regulacji sklepów wielkopowierzchniowych w Polsce. Restrykcje dni otwarcia sklepów, również negatywnie odbijają się na najbardziej produktywnych sklepach i ogólnej wydajności sektora. Wolniejszy wzrost wydajności sektora, może się przełożyć na wolniejszy wzrost zatrudnienia w pozostałych sektorach gospodarki.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że pomysł zakazu handlu w niedzielę jest sprzeczny z trendami w UE. Żadne państwo naszego regionu nie zakazuje handlu w niedzielę. Z kolei w państwach Europy Zachodniej, które zakazują handlu w niedzielę, te zakazy są sukcesywnie liberalizowane. W ostatnich kilku latach aż 7 państw członkowskich UE zniosło lub istotnie ograniczyło zakaz handlu w niedzielę. Polska, podobnie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jest na drodze gospodarczego pościgu za bogatszymi krajami Zachodu i nie może pozwolić sobie na rezygnację z około 50 dni pracy sektora handlu w skali roku – argumentują.
Ograniczenia w handlu nie dotyczą meblarzy?
Pytani przez nas właściciele salonów meblowych do ograniczenia handlu w niedzielę podchodzą z dość dużym dystansem. Na pewno ten pomysł nie rozpala aż takich emocji, jak to było w przypadku podatku od handlu. Zwłaszcza w jego początkowych wersjach, czyli opodatkowania powierzchni, bo dotyczyłby praktycznie wszystkich salonów meblowych w Polsce.
Przykładowy rozkład liczby klientów odwiedzających salon meblowy:
- 10.00-19.00 – poniedziałek: 11%
- 10.00-19.00 – wtorek: 10%
- 10.00-19.00 – środa: 12%
- 10.00-19.00 – czwartek: 13%
- 10.00-19.00 – piątek: 16%
- 10.00-19.00 – sobota: 20%
- 10.00-16.00 – niedziela: 17%
W powszechnej opinii meble w niedzielę się nie sprzedają. Zwiększony ruch notują jedynie te placówki, które oprócz mebli mają także i artykuły wyposażenia wnętrz czy dekoracyjne. W przypadku mebli proces decyzyjny rozciągnięty jest w czasie od kilku dni do kilku miesięcy, więc wartość rynku z uwagi na zamknięte w niedziele sklepy nie powinna ulec zmianie. Jeśli potrzeba zakupu mebli istnieje, to nie zniknie w ciągu jednego dnia. Zakaz będzie na początku pewną niedogodnością dla klientów, którzy w niedziele liczniej niż w inne dni tygodnia (oprócz soboty) odwiedzają sklepy. Jednak przykład niemiecki pokazuje, że można funkcjonować z niedzielnym zakazem handlu. Spotkałem się też z głosami, że klienci i tak zrobią zakupy, a koszty funkcjonowania sieci handlowej z uwagi na skróconą siatkę godzin będą niższe – mówi Tomasz Wiktorski, właściciel firmy badawczej B+R Studio i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
TEKST: Marek Hryniewicki
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2016