Czy meblarze powinni bać się Trumpa?
3 kwietnia, 2025 2025-04-04 9:00Czy meblarze powinni bać się Trumpa?
Zaprzysiężenie nowego prezydenta USA Donalda Trumpa uruchomiło lawinę zmian. Pisanie o nich jest jednak wyjątkowo trudne, bowiem wiele pomysłów ma żywot na tyle krótki, że poświęcony im tekst często w momencie publikacji jest już nieaktualny. Czy europejscy (i polscy) producenci mebli mają powody do obaw?
Stany Zjednoczone notują w handlu z Unią Europejską ogromny deficyt, sięgający 210 mld dolarów. Prezydent Donald Trump wiele razy zapowiadał, że będzie dążył do jego zmniejszenia. Narzędziem do tego mają być cła nakładane na produkty z Europy. W jakiej wysokości? W przestrzeni publicznej pojawiały się różne liczby: 10%, 20%, 25%, a nawet 200% (ta ostatnia dotyczyła jednak alkoholi). 2 kwietnia zapowiedzi Donalda Trumpa stały się faktem. Prezydent USA nałożył cła na poszczególne kraje świata, aby – jak stwierdził – chronić amerykański przemysł i gospodarkę. Dzień wprowadzenia ceł nazwał „dniem wyzwolenia”.
To jeden z najważniejszych dni w historii Ameryki. To nasza deklaracja niepodległości gospodarczej – mówił Trump. Przez dziesięciolecia nasz kraj był rabowany, plądrowany, gwałcony; plądrowany przez narody bliskie i dalekie, zarówno przyjaciół, jak i wrogów – wyjaśniał.
Nowe stawki to połowa zsumowanych ceł i pozacelnych barier handlowych stosowanych przez inne kraje. Tym samym amerykańskie cła dotkną praktycznie wszystkich największych partnerów USA. A jak to wygląda w poszczególnych przypadkach?
Nowe stawki celne dla wybranych krajów:
- kraje Unii Europejskiej – 20%,
- Chiny – 34% (plus wcześniejsze 20%, co daje razem 54%),
- Japonia – 24%,
- Indie – 26%,
- Korea Płd. – 25%
- Wielka Brytania – 10%
- Ukraina – 10%
- Wietnam – 46%,
- Bangladesz – 37%,
- Tajlandia – 36%,
- Tajwan – 32%.
Czy w związku z nowymi amerykańskimi stawkami celnymi USA świat odpowie równie ostro? Przestrzegał przed tym 2 kwietnia Scott Bessent, sekretarz skarbu USA. Radzę innym krajom, by wzięły głęboki oddech i nie odpowiadały od razu na nowe cła. Jeśli odpowiecie, to dojdzie do eskalacji i pełnoskalowej wojny handlowej – stwierdził w wywiadzie dla CNN. Zasugerował jednocześnie, że w takim wypadku przyjęte stawki celne mogą wzrosnąć.
ZOBACZ TAKŻE: Eksport do USA pod znakiem zapytania. Trump grozi cłami
Kto zapłaci za amerykańskie pomysły?
Cła nakładane na jakiś kraj burzą pewną równowagę w przepływie towarów. Zazwyczaj, niestety, jest tak, że produkty, na które nakłada się cła finalnie drożeją, natomiast koszt tej polityki ponosi zwykły obywatel. Poza tym każda akcja wywołuje reakcję. Może się zatem okazać, że na ochronie określonego sektora gospodarki straci inna część gospodarki danego państwa, ponieważ kraj dotknięty cłami wprowadzi cła odwetowe.
Tak było na przykład w przypadku wprowadzenia przez USA za pierwszej prezydentury Donalda Trumpa ceł na meble z Chin. W wyniku chińskich działań odwetowych w USA ucierpiało rolnictwo, które trzeba było ratować wielomiliardowymi dotacjami z budżetu państwa. Kto za to finalnie zapłacił? Przeciętny Amerykanin.
Polityka celna to potężny oręż w chronieniu czy stymulowaniu określonych sektorów gospodarki, ale musi być prowadzona niezwykle mądrze i rozważnie. Należy przeanalizować wszystkie opcje, również te związane chociażby z możliwością omijania przepisów z tym związanych. Co więcej, polityka celna danego kraju nie może być poddawana nastrojom politycznym. Za popełnione błędy w tym zakresie zapłaci bowiem zwykły obywatel – mówi Michał Strzelecki, dyrektor Biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
Z danych Eurostatu wynika, że w 2023 roku eksport towarów z Unii Europejskiej do USA wyniósł łącznie 553 mld euro. Stanowiło to blisko jedną piątą całkowitego unijnego eksportu. Z Europy za ocean trafiają m.in. maszyny i sprzęt elektroniczny, samochody i części samochodowe, produkty farmaceutyczne i chemiczne, a także dobra luksusowe, jak wina czy perfumy. USA są największym odbiorcą towarów z UE.
Eksport z Polski do Stanów Zjednoczonych, choć niewielki, to jednak systematycznie rośnie. W 2023 roku jego wartość wyniosła 29,1 mld zł. Z kolei przez pierwsze osiem miesięcy 2024 roku Polska wysłała do USA towary za 7,7 mld euro. Daje to 7% wzrost rok do roku.
Czego chce Trump?
Priorytetem Trumpa jest reindustrializacja USA, czyli sprowadzenie ponownie miejsc pracy na teren USA. Amerykański prezydent chce to robić poprzez nakładanie ceł na praktycznie wszystkie towary, w tym na europejskie. Niewykluczone, że na meble również.
Jeśli faktycznie by tak było, to postrzegam to jako zagrożenie. Generalnie Stany Zjednoczone ograniczyłyby w ten sposób swój import. A powstała w wyniku tego nadwyżka produkcyjna musiałaby gdzieś zostać ulokowana. Już dziś widzimy silną presję azjatyckiego eksportu, który dostarczany jest do Europy – mówi Tomasz Wiktorski, właściciel B+R Studio.
Natomiast gdyby Donald Trump chciałby przenosić bardziej wybiórczo miejsca pracy, czyli w jakichś konkretnych sektorach, choćby wysokich technologii, to wtedy byłaby to dla nas szansa. Ale na to się na razie nie zapowiada. Obłożenie wszystkich towarów cłami pogorszy siłę nabywczą Amerykanów, bowiem produkcja na miejscu w USA nie jest bynajmniej tańsza. Natomiast oczywiście jest korzystna z punktu widzenia bilansu płatniczego kraju – dodaje.
Jak podkreśla Tomasz Wiktorski Donaldowi Trumpowi zależy, aby pieniądz w większym stopniu krążył na rynku wewnętrznym. Ilustruje to stosownym przykładem.
Załóżmy że mam piątkę dzieci. Każde chciałoby iść na korepetycje, które kosztują 100 zł. Potrzebuję więc 500 zł, aby wszystkim zapewnić korepetycje. Jeśli jednak dzieci są w różnym wieku, to najmłodszemu dam 100 zł, żeby wzięło korepetycje od starszego. I tak kolejno: od najmłodszego do najstarszego. Najstarsze kupi korepetycje na rynku. W efekcie wszyscy mają korepetycje, ale ja wydałem tylko 100 zł. Trochę podobnie jest dziś z USA: za dużo importują, a to osłabia ich pozycję na świecie. Ryzykiem jest sytuacja, gdy jedno z ogniw w łańcuchu jest słabsze i za 100 złotych nie dostaniemy odpowiedniej jakości korepetycji. Wtedy cały dom traci na jakości – opisuje.
Skąd Stany Zjednoczone importują meble?
Jeśli chodzi o meble, to w całości unijnego eksportu do Stanów Zjednoczonych stanowią one znikomą wielkość. Dość powiedzieć, że ostatnich latach kraje Unii Europejskiej wysyłały do USA meble o wartości około 4 mld euro rocznie. To mniej niż 1% całości unijnego eksportu do Stanów Zjednoczonych. Niewiele, zwłaszcza jeśli spojrzymy na wyniki największych dostawców mebli do USA, czyli Chin, Meksyku, a także Wietnamu.
Według danych ONZ całkowity import mebli do USA w 2023 roku wyniósł 59 mld dolarów. Było to aż o 21% mniej w porównaniu do 2022 roku. Największymi dostawcami mebli na rynek amerykański były Chiny z wartością 16,4 mld dolarów (spadek 31% r/r). Drugim największym dostawcą był Meksyk z wartością 11,5 mld dolarów (wzrost 4% r/r). Na trzecim miejscu znalazł się Wietnam z wartością 11,4 mld (spadek 25% r/r).
Największym dostawcą z Unii Europejskiej są Włochy. Wartość dostarczonych do USA mebli z tego kraju wyniosła w 2023 roku 1,9 mld dolarów. Było to mniej o 16% w porównaniu do 2022 roku. Spośród krajów Unii Europejskiej Polska jest trzecim największym dostawcą mebli do USA (za Włochami i Niemcami). B+R Studio oszacowało, że eksport z Polski do USA w 2024 roku wyniósł 473,3 mln euro (wzrost o 5% r/r).
Czy jesteśmy skazani na amerykańskie produkty?
Gdyby temat ceł miał dotknąć tylko i wyłącznie Chin i Meksyku (pomijając kwestię obchodzenia ceł przez kraje trzecie), to sytuacja mogłaby być potencjalnie korzystna dla polskiej branży meblarskiej. Jeśli spojrzymy na lokowanie polskich produktów w segmentach cenowych występujących na rynku amerykańskim, to okazuje się, że – niestety – bardzo często jesteśmy znacznie drożsi niż nasza azjatycka konkurencja. Te różnice czasami sięgają nawet kilkudziesięciu procent.
Zatem dodatkowe cła na produkty azjatyckie mogą tę różnicę zniwelować. Łatwiej nam będzie się wtedy przebić komunikacyjnie z takimi argumentami, które stoją za naszymi meblami, jak jakość, technologia, wzornictwo, ekologia. Niestety, zapowiedzi obecnej administracji prezydenta Trupa idą dalej. Wszczęto postępowania sprawdzające w zakresie drewna i jego pochodnych (w tym mebli), które zakresem ma dotknąć m.in. Kanadę i Europę. Jeśli efektem tego postępowania będzie wprowadzenie ceł na produkty europejskie, w tym meble z Polski, to niestety możliwości sprzedażowe polskiej branży meblarskiej na tym rynku zostaną bardzo mocno ograniczone. Dużo trudniej będzie nam konkurować już nie tylko z Azją, ale też i z rodzimą produkcją amerykańską – przewiduje Michał Strzelecki.
Zdecydowanie trzeba stwierdzić, że koszty „wojny celnej” pomiędzy Europą a USA poniesie przeciętny obywatel Unii Europejskiej. Polska branża meblarska może stracić rynek zbytu, nad którym pracowała bardzo intensywnie przez ostatnie lata.
Dzisiaj sytuacja jest na tyle niepewna, że jako Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli zdecydowaliśmy się zakończyć nasz projekt promocyjny w USA, który wspólnie z polskimi firmami prowadzimy od 5 lat. Inną kwestią jest natomiast to, czy jako obywatele Europy jesteśmy skazani na produkty amerykańskie, zwłaszcza te z zakresu przemysłu drzewnego. Moim zdaniem nie. Oferta lokalna, w rozumieniu: europejska, jest na tyle szeroka i atrakcyjna, że nie musimy kupować produktów drzewnych pochodzących z USA. To samo tyczy się aut, elektroniki itp. – dodaje Michał Strzelecki.
Czy polityka Trumpa uderzy rykoszetem w polskich meblarzy?
Polityka Trumpa uderza w polskich meblarzy od dawna. Od kiedy rozpoczęła się wojna handlowa USA z Chinami, Chiny – widząc potrzebę dywersyfikacji kierunków zbytu – skierowały swoją uwagę na Europę. Jednocześnie eksport z Chin do Europy zaczął rosnąć z większą dynamiką. Dawniej europejskie firmy jeździły na zakupy do Chin, natomiast dziś to chińskie firmy otwierają zakłady i punkty handlowe w Europie. Ewentualne cła europejskie na produkty amerykańskie będą wpychać europejskiego konsumenta w objęcia chińskich dostawców – odpowiada Tomasz Wiktorski.
Zdaniem właściciela B+R Studio Europejczycy muszą ponownie zdefiniować motory rozwoju. Mam wątpliwości czy w sytuacji tak wysokiego napięcia geopolitycznego i toczących się konfliktów militarnych Europa może konkurować „zieloną gospodarką”. Obecnie nie widać, aby zielona transformacja przynosiła Europie zyski. Raczej widać wysokie koszty. A więc mamy mniej pieniędzy na własne życzenie – wylicza Tomasz Wiktorski.
ZOBACZ TAKŻE: Security, Europe!
Nie tylko polskie meblarstwo traci na konkurencyjności. Przykład przemysłu motoryzacyjnego jest chyba jeszcze bardziej jaskrawy. W dużej mierze spadająca sprzedaż samochodów elektrycznych to pochodna wysokich kosztów prądu. System handlu emisjami póki co kojarzy się z drogim prądem, a nie z korzyściami dla statystycznego Polaka, Niemca czy Francuza. W świetle ostatnich wydarzeń na świecie widać wyraźnie, że Europa musi się otrząsnąć i urealnić cele rozwojowe.
TEKST: Marek Hryniewicki
Artykuł ukazał się w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 4/2025. Został zaktualizowany 3 kwietnia 2025 r.