Szukamy odpowiedzi, które mają siłę przetrwania
17 października, 2021 2024-02-07 12:37Szukamy odpowiedzi, które mają siłę przetrwania
Michał Tokarski i Sonia Bąk-Tokarska z Tok Studio o świecie, który zwolnił, szacunku do przedmiotów i fascynacji materiałami.
Oboje jesteście absolwentami wzornictwa ASP w Warszawie i ASP w Łodzi. Czy od początku mieliście podobne podejście do designu i czy jest to Waszym zdaniem jeden z warunków udanej współpracy? Co się dzieje w sytuacji, gdy macie dwa różne punkty widzenia?
Michał Tokarski: W moim przypadku podejście do designu jest wypadkową dwóch czynników: wychowania i mojego charakteru. W domu zawsze uczono nas szacunku do wszystkiego, co nas otacza, przedmiotów, środowiska, ludzi, natury. Wychowałem się w latach 90., kiedy jeszcze nie byliśmy tak zepsuci konsumpcjonizmem. Dlatego gdy tylko dostawaliśmy coś nowego, to trzeba było bardzo o to dbać.
Z drugiej strony myślę, że z natury jestem detalistą i bardzo szanuję i pielęgnuję, to co posiadam. Przywiązuję się do tego i nie chcę tego szybko zmieniać. Staram się bardzo rozważnie otaczać nowymi przedmiotami, myślę, że to ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie i życie. Prywatnie jestem z Sonią prawie od początku naszej drogi z projektowaniem. Poznaliśmy się na studiach.
Myślę, że nasze przekonania i podejście do designu rozwijało się i radykalizowało – jakkolwiek to nie zabrzmi – równocześnie. Mamy ogromny wpływ na siebie, ale czasami się ze sobą nie zgadzamy, przynajmniej na początku tak nam się wydaje. Na koniec zazwyczaj okazuje się, że myślimy podobnie, albo nawet tak samo. Ale musimy przejść burzliwe rozmowy, żeby wspólnie się o tym dowiedzieć.
Sonia Bąk-Tokarska: Moim zdaniem współpraca w studiu projektowym opiera się przede wszystkim na dzieleniu podobnych wartości, które rezonują na wielu płaszczyznach podczas pracy. Mam na myśli nie tylko wartości projektowe – definiowanie produktu, nasze preferencje wizualne i poczucie estetyki, ale również takie, które dotyczą bezpośrednio sposobu pracy – tego jak traktujemy siebie, klientów, jak pracujemy, gdzie i w jakich godzinach. Albo czy w ogóle w danym dniu pracujemy, jeśli oczywiście mamy taką możliwość i jest okazja do małych wagarów.
Bardzo sobie cenię taką swobodę w działaniu i pewną autonomiczność, którą udało nam się zachować. Realizujemy wspólnie większość rzeczy, ale równolegle mamy własne projekty i odrębnych klientów. Uważam, że to ważne i zdrowe, zwłaszcza w takiej relacji zawodowo-prywatnej.
Rzeczywiście rozbieżne punkty widzenia zdarzają się u nas głównie w pierwszych etapach pracy nad nowym projektem. Czasem ratuje nas wysłanie kilku koncepcji, bo wtedy wybór należy już do klienta, a nie do nas. Ale ostatecznie wydaje mi się, że jesteśmy naprawdę zgodni i myślimy o wielu rzeczach bardzo podobnie.
Co to znaczy, że w produktach poszukujecie prostych rozwiązań?
Michał: Świat jest dzisiaj wypełniony po brzegi. Toniemy w masie produktów, dlatego każde uproszczenie jest ukłonem w stronę użytkownika i środowiska. Proste rozwiązania są zazwyczaj najtrudniejsze i dlatego najbardziej mnie fascynują. Wystarczy spojrzeć na przedmioty zaprojektowane kilkadziesiąt lat temu. Dzięki prostocie potrafią funkcjonować w różnych okresach i kontekstach, bez problemu z ich zrozumieniem.
Nasze potrzeby się zmieniają, ale nie na tyle drastycznie, aby zmieniały się nasze uwarunkowania do ich zaspokajania. Staramy się poszukiwać takich odpowiedzi, aby miały siłę przetrwania i mogły być aktualne przez kolejne lata.
Sonia: Tak, staramy się szukać w produktach prostych rozwiązań, czyli najbardziej optymalnej formy, odpowiednich materiałów i zasadnej technologii. Niemal zawsze okazuje się, że te najprostsze idee, w realizacji wcale już takie proste nie są. Subtelne formy wymagają szczególnego skupienia na wykończeniu i detalu. A to z kolei często wiąże się z długim, pracochłonnym poszukiwaniem rzetelnego rozwiązania.
Raczej nie jesteśmy orędownikami radykalnego minimalizmu, ale jednak przedmioty, które projektujemy są oszczędne w formie i nie należą do szczególnie krzykliwych. Z pewnością bliżej nam do wzornictwa skandynawskiego niż do takiego, które reprezentowała grupa Memphis.
Czas pandemii na wiele miesięcy odebrał młodym projektantom arenę prezentacji produktów, możliwość uczestnictwa w różnego rodzaju wydarzeniach: wystawach, targach. Jak odnaleźliście się w tej sytuacji?
Michał: Ostatni czas był rzeczywiście trudniejszy niż zwykle. Mieliśmy mniej pracy związanej z produktem, nie było możliwości uczestnictwa w targach. Owszem pojawiły się nowe możliwości, ale nasz kalendarz działań i planów związanych z designem trochę się zmienił.
Po jakimś czasie okazało się, że zostaniemy rodzicami. Uznaliśmy więc, że to będzie dobry czas, żeby trochę zwolnić i poświęcić więcej czasu rodzinie. Dzisiaj mamy 6-miesięcznego syna Edmunda, a do pracy w studiu wracamy z nową energią i nowymi wyzwaniami. Mamy nadzieję, że efekty będziemy mogli pokazać w przyszłym roku.
Sonia: Rzeczywiście świat trochę zwolnił, co w konsekwencji wstrzymało wiele procesów. Na początku byliśmy trochę podłamani zaistniałą sytuacją, szczególnie że mieliśmy na horyzoncie kilka ciekawych propozycji, projektów,współprac, które się zatrzymały. Postanowiliśmy jednak działać nadal, tylko inaczej, po swojemu, z własnej inicjatywy.
Kilka miesięcy temu na łamach naszego miesięcznika pojawiła się Wasza wypowiedź o tym, że obecnie branża jest bardziej zachowawcza, inwestuje dosyć rozważnie, co jest akurat pozytywne w kontekście świadomej produkcji i tego, co wdraża się na rynek. Czy to oznacza, że pandemia przybliżyła nas do rozwiązania problemu nadprodukcji dóbr konsumpcyjnych i nadmiernej konsumpcji?
Michał: Wrześniowe targi w Mediolanie pokazały, że branża na chwilę zwolniła, napuszone i napompowane hale zmieniły się w skromne, ujednolicone stoiska, na których nie było widać zbyt wielu nowości. To tylko potwierdza, jak duży wpływ na produkcję miała ta sytuacja i prezentuje nowe, odmienne podejście do tego typu wydarzeń.
Natomiast wydaje mi się, że w przypadku nadprodukcji i nadmiernej konsumpcji na razie nie zmieni się zbyt wiele. W rzeczywistości to od nas – konsumentów zależy, czy będziemy się ograniczać i kupować mniej, mądrzej i bardziej świadomie, czy jednak nadal zmieniać rzeczy sezonowo i nie zwracać uwagi na to, gdzie powstały, z jakich materiałów są wykonane, na jak długo z nami pozostaną.
Sonia: Nasza branża wywołuje wiele dylematów dotyczących tego, czy wprowadzanie na rynek kolejnych produktów jest potrzebne. Sami często zaczynamy się zastanawiać, na ile nasza praca i jej efekty mają sens w kontekście ogólnoświatowej nadprodukcji, ekologii, ochrony środowiska. Racjonalnie pewnie najlepiej byłoby wstrzymać wszelkie działania, które prowadzą do wytwarzania nowych produktów.
Powszechne frazesy „skoro na świecie jest tyle krzeseł, to po co nam kolejne” w istocie brzmią logicznie i nie sposób się z nimi nie zgodzić. Z drugiej strony, jako projektant, widzę ogromny potencjał w tym, jak można nadal tworzyć, produkować, ale mądrze, świadomie i z troską o naturę. Mam nadzieję, że pandemia skłoniła wielu do refleksji i przyczyni się do przewartościowania rozwoju wzornictwa. Jeśli nie na poziomie globalnym, to chociaż lokalnie, niezależnie i oddolnie.
Prowadzicie zajęcia online w Zhengzhou University of Aeronautics w Chinach. Opowiedzcie proszę, jak do tego doszło i jaka jest tematyka tych zajęć?
Michał: Dla mnie nie było to zupełnie nowe doświadczenie, ponieważ od roku pracuję jako wykładowca na kierunku design na Wydziale Sztuki na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Prowadzę tam zajęcia z projektowania oraz modelowania i prototypowania. Nasza współpraca z Zhengzhou University of Aeronautics rozpoczęła się dosyć przypadkowo.
Nasza przyjaciółka, współpracująca z tą uczelnią od kilku lat, w ubiegłym rokupotrzebowała zastępstwa i tak się zaczęło. Po rozmowach z pracownikami uczelni, dostaliśmy propozycję poprowadzenia kursów Product Design i Materials and Structure.
Sonia: Przygotowując zajęcia dla studentów, skupiamy się głównie na przekazywaniu wiedzy i naszego doświadczenia. Eksperymentujemy z formą, dużo działamy manualnie i w kontakcie ze zróżnicowanymi materiałami. Kursy zazwyczaj są kilkutygodniowe, więc czasu jest naprawdę niewiele i są to często podstawy, niezbyt zaawansowane projekty.
W Chinach, ze względu na ograniczony dostęp do informacji, studentom brakuje wiedzy teoretycznej, więc zawsze staramy się też przygotować kilka wykładów z historii wzornictwa, architektury, omawiamy współczesne projekty albo tłumaczymy na czym polegają takie zagadnienia, jak np. design thinking.
Od młodych projektantów często oczekuje się, że uwzględniając kontekst społeczny swojej pracy, dostarczą gotowe recepty na problemy ludzkości. Czy odczuwacie z tego powodu jakąś presję?
Michał: Nie, nie odczuwam. Nigdy nie miałem takich ambicji, aby rozwiązywać problemy ludzkości. Zawsze chciałem po prostu projektować, nadawać formę, kontekst, funkcje. Chciałbym jednak, aby ludzie z większą empatią i wrażliwością patrzyli na przedmioty, na ich pochodzenie, żeby rozumieli ich cel i przeznaczenie, być może wtedy okaże się, że część z nich jest nam niepotrzebna. Chciałbym, żeby ludzie z szacunkiem traktowali swoje otoczenie, a ze skromnością podchodzili do swoich kolejnych wyborów.
Sonia: Ja też do tej pory nie odczułam nigdy takiej presji i raczej nie myślę o tym w ten sposób. Przecież projektanci nie mają aż takiej władzy i mocy sprawczej, żeby móc uporać się z problemami i zagrożeniami dla ludzkości. Świetnie, jeśli projekty są impulsem do refleksji, wywołują szersze dyskusje, napędzają do pozytywnych zmian. Mam wrażenie, że zasada „Primum non nocere” powinna przyświecać nie tylko lekarzom, ale ogólnie wszystkim ludziom. Może właśnie szczególnie projektantom!
Jak ważne miejsce w Waszym portfolio zajmują meble?
Michał: Staram się podchodzić do naszego portfolio wielokierunkowo. Natomiast wszystko to, co skupione wokół domu, to co utylitarne, polegające na interakcji z człowiekiem, jest dla mnie najbardziej ciekawe. Lubię tworzyć przedmioty, które wywołują jakieś emocje, budują atmosferę, są wynikiem moich poszukiwań czy eksperymentów materiałowo-technologicznych. Mam dużą słabość do pięknych materiałów, a w meblu można je świetnie wyeksponować i podkreślić.
Sonia: Praca z producentem lub marką meblową, przynajmniej na razie, nie zdarza się często. Pomiędzy naprawdę ciekawymi projektami związanymi z produktem, realizujemy całe mnóstwo innych wokół grafiki użytkowej, fotografii, rzemiosła. Gdybyśmy mieli ująć wszystkie te realizacje w portfolio, powstałby z tego dziwny miszmasz. Postanowiliśmy więc prezentować w portfolio projekty, które definiują nas jako projektantów i pokazują w 100% nasze podejście do designu, bez większych kompromisów.
Co poza meblami znajduje się w kręgu Waszych zainteresowań projektowych? Na jakie branże jesteście otwarci? W jakich dziedzinach czujecie się mocni, a w jakich chcielibyście spróbować swoich sił?
Sonia: W trakcie pracy nad projektem dyplomowym, który wiązał się z ciągłą pracą z tkaninami, chcąc zaoszczędzić, nauczyłam się względnie poprawnie obsługiwać maszynę do szycia. Jeszcze nie mam wprawy, jak zawodowa szwaczka, ale chciałabym doskonalić tę umiejętność i móc ją wykorzystywać w pełnym zakresie przy projektach.
Oprócz projektowania mebli i przedmiotów do wnętrz, dosyć mocno związana jestem z projektowaniem grafiki użytkowej. Na stałe współpracuję z kilkoma firmami i restauracjami, razem z Michałem zajmujemy się też projektami identyfikacji i strategii wizualnej. Oczywiście cieszy mnie taka praca, bo porównując do produktu, jej efekty są niemal błyskawicznie wdrażane, ale nie ukrywam, że chciałabym częściej działać w obszarze produktu niż grafiki.
Michał: Mnie od zawsze fascynowała moda, nie od strony trendów, ale od tej technicznej. Ciekawi mnie jak skonstruowana i skrojona jest dana rzecz, jak zachowuje się tkanina w trakcie noszenia, jakie ma właściwości, jak jest wykończona, w jakiej technologii została wytworzona. Myślę, że moda od tej strony jest niezwykle zbliżona do projektowania mebli czy akcesoriów domowych.
Bardzo sobie cenię projekty realizowane z rzemieślnikami, zderzenie starodawnych i zapomnianych technik wytwarzania ze współczesnym użytkownikiem. Dobrze się czuję w fotografii, Sonia twierdzi, że mam do tego oko. Zdjęcia to medium dzięki, któremu możemy pokazać produkt w wybranych kontekstach i wykreować jego indywidualność.
Myślicie o przyszłości, planujecie długofalowo czy raczej skupiacie się na tu i teraz? Jakie są Wasze cele na najbliższy czas?
Sonia: W związku z tym, że nasza rodzina się powiększyła, a dodatkowe i nie zawsze możliwe do okiełznania decybele dosyć utrudniają naszą pracę, postanowiliśmy przenieść pracownię z mieszkania do lokalu, który mieści się w zabytkowej willi przy Placu Teodora Axentowicza w Krakowie. Jestem aktualnie na urlopie macierzyńskim, ale z doskoku udaje mi się realizować mniejsze projekty. Resztę przejął Michał, chociaż i tak ciągle się konsultujemy, więc dosyć specyficzny jest ten mój urlop.
Michał: Jestem osobą, która zwykle musi mieć wszystko poukładane i zaplanowane. Raczej nie jestem spontaniczny w decyzjach, wolę najpierw przemyśleć i przekalkulować, a później działać, inaczej jestem niezorganizowany. Pandemia pokazała, że planowanie w obecnym czasie jest trudne, nie wiemy, co się wydarzy, jak sytuacja będzie się rozwijać. Stopniowo zaczynamy coraz bardziej skupiać się na tym, na czym najbardziej nam zależy.
Rozpoczynamy właśnie dosyć duży projekt badawczy, na który udało mi się pozyskać finansowanie. Będzie on związany z projektowaniem zrównoważonym w meblarstwie, zmieniającą się przestrzenią domową i stylem życia. Kontynuujemy naszą fascynację materiałami, nawiązując współpracę z małą manufakturą szkła. Będziemy w niej realizować eksperymenty związane z technikami i formowaniem tego materiału.
Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁA: Anna Szypulska
Wywiad opublikowany został w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 10/2021