Doskonałość jest nudna
29 sierpnia, 2011 2023-12-06 7:55Doskonałość jest nudna
Choć jego ulubioną postacią literacką jest Homo Faber, Konstantin Grcic w rzeczywistości odległy jest od postawy ultra racjonalnego inżyniera. I choć jego projekty niejednokrotnie wydają się wychodzić spod ręki kogoś obsesyjnie precyzyjnego, ten słynny niemiecki designer daje sobie i innym prawo do popełniania błędów, bo jego zdaniem to błędy i niewiedza często stymulują postęp.
Świat rzeczy doskonałych byłby śmiertelnie nudny – powiedział w jednym z udzielonych wywiadów. Patrząc na jego liczne i różnorodne projekty można to wręcz uznać za kokieterię, bo Grcic uznawany jest za jednego z najbardziej racjonalnych, technicznych designerów. W jego pracach nie znajdziemy ornamentów, wzorów, zbędnych detali, ozdób. Tu istotny jest materiał, technologia, funkcja, konstrukcja. Wszystko jest efektem starannych wyliczeń, badań, testów. Grcic znany jest z realizacji skomplikowanych technologicznie projektów, wymagających kooperacji z inżynierami, technologami, opracowywania nowych materiałów.
Ale to tylko jedna, ta bardziej popularna strona jego zawodowej kariery. Grcic między kolejnymi projektami dla gigantów pokroju Krupsa, Adidasa czy Vitry szuka odskoczni w eksperymentalnych pracach. Tworzy je dla takich niszowych marek, jak Chichapaura, Nymphenburg, BD Barcelona Design czy ostatnio Yii.
Zaczęło się od stolarstwa
Dewizą Grcica jest „funkcja na ludzką miarę”. Zaprojektowane przez niego przedmioty, choć niezwykle rygorystyczne formalnie, nigdy nie są pozbawione poczucia humoru. Zawsze można w nich znaleźć ów trudny do zdefiniowania pierwiastek, który sprawia, że lubimy daną rzecz. Czy można to wytłumaczyć tylko funkcjonalnością, wygodą, przydatnością? Tego designera wydaje się szczególnie fascynować interakcja człowieka z przedmiotem – i to na wszelkich możliwych poziomach. W tym podejściu wydaje się niezwykle podobny do Dietera Ramsa – twórcy funkcjonalizmu i wybitnego teoretyka designu, którego prace i filozofia mocno oddziałują na współczesne wzornictwo.
Grcic również tworzy przestrzenie i przedmioty, z którymi dobrze się czujemy. Podobnie jak Rams zafascynowany jest japońską filozofią zen i związaną z nią estetyką. Ma na swoim koncie niemal 10-letnią współpracę z kultową, japońską marką Muji i choć zgodnie z filozofią Muji nie znajdziemy sygnowanych nazwiskiem Grcic przedmiotów na półkach jej sklepów, projektant zawsze z dużym zaangażowaniem opowiada o tej kooperacji. Twierdzi, że Japończycy są wspaniałymi, kreatywnymi współpracownikami, otwartymi na nowe idee i pomysły.
Grcic urodził się w 1965 r. w Monachium. Jak sam mówił już w dzieciństwie fascynowało go tworzenie rzeczy. I choć nie znał jeszcze słowa „design” był pewien, że właśnie tym chciałby się zajmować. Zanim zdobył designerskie szlify w murach londyńskiej Royal College of Arts, uczył się… stolarstwa w John Makepeace School for Craftsmanship in Wood w Parnham College. Praktyczne umiejętności wyniesione z tej szkoły do dziś przydają mu się podczas pracy w modelarni, która jest według niego ważnym etapem projektowania.
Konstantin Grcic i dekada sukcesów
Pierwszym etapem zawodowej kariery Grcica była praca w studio Jaspera Morissona. Styl słynnego angielskiego minimalisty był mu z pewnością bliski, ale już po roku, w 1991 wrócił do rodzinnego Monachium. Tam założył własne studio projektowe. Szybko zdobył uznanie i rozgłos, a o współpracę z nim zaczęły ubiegać się kolejne marki. Dość powiedzieć, że dekadę po rozpoczęciu samodzielnej pracy miał już na koncie projekty dla Cappellini, SCP, Authentics, Nymphenburg, iittala i Flos.
Dla tej ostatniej firmy stworzył jeden z bodaj najbardziej znanych projektów – przenośną lampę „Mayday”. Słowo przenośna jest tu w zasadzie najbardziej odpowiednie, bo lampa wymyka się tradycyjnej klasyfikacji na lampy wiszące, stojące czy biurkowe. „Mayday” powstał z inspiracji funkcjonalnymi lampami-samoróbkami używanymi przez mechaników samochodowych czy budowlańców. To żarówka na długim kablu, którą w razie potrzeby można powiesić, położyć czy postawić. Do tego charakterystyczny uchwyt do zawijania nadmiaru kabla.
Jedynym ustępstwem na rzecz bardziej domowej estetyki było zastąpienie ochronnego drucianego ażuru kloszem z półprzejrzystego tworzywa. Grcic uważa „Mayday” za swój ulubiony projekt. Trzeba przyznać, że ma on wiele cech utożsamianych ze stylem tego designera. Należą do nich wielofunkcyjność, prostota, funkcjonalność i oczywiście poczucie humoru.
Mebel jak piłka futbolowa
Jednak prawdziwą przepustką do pierwszej ligi w światowym designie była seria krzeseł „One” dla firmy Magis. Jej pierwsze elementy powstały w 2003 r. Charakterystycznym elementem „One” są ażurowe siedziska, odlewane z aluminium, które mimo geometrycznych podziałów i krzywizn są całkiem wygodne. Grcič jak przystało na krajana jednej z najlepszych europejskich drużyn piłki nożnej, porównuje osiągnięty efekt do siatki piłki futbolowej.
Dziś „One” to krzesła i fotele na różnych bazach, hokery, trawersy – rozbudowana rodzina mebli chętnie jest wykorzystywana w miejscach publicznych – są bardzo wytrzymałe, lekkie, a zarazem charakterystyczne. Zagorzali fani designu najbardziej cenią wersję, w której czerwony ażur siedziska skontrastowany został z masywną betonową stopą. Dla miłośników funkcji zostaje wersja aluminiowa.
Grcic potrafi być wymagającym partnerem dla swoich klientów. Ażurowe siedzisko „Orsorom” cierpliwie czekało, aż Moroso dopracuje technologię produkcji. Łatwego zadania nie miał też „Classicon” – po metalowych, wymagających wielopłaszczyznowego, precyzyjnego gięcia stoliczkach „Diana” (które nam, Polakom mogą niezaprzeczalnie kojarzyć się z rzeźbami Katarzyny Kobro) przyszła kolej na równie skomplikowane meble tapicerowane. Sofa „Odin” łączy kryształowe struktury z półokrągłymi podłokietnikami – to prawdziwe wyzwanie nawet dla doświadczonego tapicera. Fotel „Chaos” tylko z nazwy ma coś wspólnego z improwizacją i dowolnością. W rzeczywistości to geometryczna, symetryczna bryła bez żadnego zaokrąglenia.
Kosmita wśród mebli
Jednak firmą, która najpełniej wykorzystała w ostatnich latach twórczy, innowacyjny potencjał Grcica, a jednocześnie sprostała jego śmiałym pomysłom jest Plank. Zaczęło się od „Miury” – brief do jej projektu wskazywał, że ma to być nowy wzór hokera, nadający się nie tylko do stosowania w barach czy w domu, ale także na zewnątrz.
Nikogo nie zdziwił wybór technologii odlewu monolitycznego i zastosowanie wzmocnionego polipropylenu. W końcu miał to być solidny mebel odporny na czynniki atmosferyczne oraz intensywne użytkowanie. Natomiast forma zaskoczyła wszystkich – „Miura” jest prawdziwym kosmitą wśród mebli. Jej futurystyczny kształt szybko zyskał zwolenników, bo jest po prostu wygodny i praktyczny. Nawet daje się sztaplować, podobnie zresztą jak doprojektowane później do „Miury” stoliki. Potem niczym w filmie Hitchcocka napięcie rosło.
Konstantin Grcic i miejsce w historii
Wielu projektantów marzy o stworzeniu krzesła, które zapisze się w historii designu. Konstantin Grcic zyskał taką szansę, bo postanowił ambitnie zmierzyć się z projektem krzesła na płozie – czyli wystąpić w mistrzowskiej konkurencji razem z takimi klasykami, jak Marcel Breuer czy Verner Panton. Krzesło na płozie musi być elastyczne i wytrzymałe zarazem. Dodatkową trudność stanowi brak tylnych nóg, które w tradycyjnych krzesłach usztywniają całość konstrukcji i gwarantują jej trwałość. A gdy dodatkowo uznamy, że krzesło powinno być lekkie i sztaplowane, wtedy problemy techniczne się piętrzą
Gdy koncern BASF zaprosił niemieckiego designera do opracowania nowego zastosowania tworzywa Ultradur®, wcześniej stosowanego w przemyśle motoryzacyjnym, ten szybko zrozumiał, że znalazł materiał godny tego wymagającego projektu. Ultradur® High Speed – bo tak brzmi jego pełna nazwa – wyróżnia duża topliwość, szybkość zastygania i wytrzymałość gotowego odlewu. To pozwoliło stworzyć krzesło idealne do masowej produkcji, o pełnej „ramie” i znacznie cieńszym ażurowym siedzisku. Trzesło, do którego wykonania potrzeba minimalnej ilości materiału. „Myto” wywołało też spory wstrząs estetyczny – wiele osób uznało je początkowo za… brzydkie i agresywne. Porównywano je do węży, jaszczurek (rysunek ażuru faktycznie nieco przypomina gadzią łuskę), zarzucano rezygnację z estetyki na rzecz wymogów technicznych.
Malkontenci na otarcie łez dostali rok temu „Monzę” – wdzięczny fotelik, wyraźnie nawiązujący do skandynawskiej estetyki, w którym drewniana baza łączy się z oparciem z tworzywa sztucznego. To połączenie materiałów ma symbolizować rzemieślnicze tradycje Plank i jego kompetencje w dziedzinie nowoczesnych technologii. Jednak Grcic już szykował nową niespodziankę dla swoich fanów i na tegorocznych targach w Mediolanie zaprezentował „Avusa”. Ten klubowy fotel łączy wygodę i technologiczne zaawansowanie z dyskusyjną urodą, wyraźnie nawiązującą do hełmu Lorda Vadera.
Nie tylko funkcjonalizm
Dwuwarstwowy stelaż z tworzywa ABS dodatkowo usztywnia warstwa pianki poliuretanowej (tak jak w kaskach sportowych). Daje to ciekawy kontrast z elastycznym siedziskiem jednej warstwy ABS. Skórzany pokrowiec jest zapięty na szkielecie mebla w sposób zapożyczony od producentów luksusowych walizek. Łączenie materiałów daje szerokie możliwości personalizacji i tworzenia intrygujących zestawień kolorystycznych.
Gdyby ktoś na podstawie powyższych mebli doszedł do wniosku, że Grcic projektuje głównie funkcjonalne i wygodne brzydactwa w depresyjnych kolorach, powinien dla odmiany spojrzeć na fotel Waver. Pierwszy wspólny projekt firmy Vitra oraz niemieckiego designera jest wyraźnie inspirowany światem windsurfingu oraz paralotniarstwa. Forma, materiały i konstrukcja to elementy wzięte wprost z super wytrzymałych, sportowych sprzętów. Siedzi się na nim niczym na trapezie paralotni, bo siedzisko z tkaniny jest zawieszone na rogach oparcia i połączone z podłokietnikami jedynie dwoma tekstylnymi pasami.
„Weaver” jest elastyczny niczym krzesło na metalowej płozie i wygodny niczym tapicerowany fotel. Kolorowe, wodoodporne tkaniny sprawiają, że to idealne siedzisko na patio lub taras, ale spokojnie możemy na nim zasiąść w salonie. Jest optymistyczny i kojarzy się z wakacjami, niczym ulubiony przez Grcica surf-rock.
Wracając jednak do przytoczonej na początku pochwały niedoskonałości – na czym ona właściwie polega? Grcic twierdzi, że to niewiedza pozwala nam przekraczać granice i dokonywać przełomów. To brak eksperckiej wiedzy pozwala przeceniać swoje możliwości i deprecjonować ewentualne trudności. Projektant często nie wie, że czegoś „nie da się zrobić” i znajduje sposób by to zrobić. Może więc czasem lepiej być wyrozumiałym wobec siebie i swoich błędów?
TEKST: Wanda Modzelewska
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 8-9/2011