Wyższe oczekiwania, większa radość
1 lipca, 2019 2023-12-29 7:52Wyższe oczekiwania, większa radość
Edyta Świątek, dyrektor sprzedaży i Hubert Świątek, dyrektor generalny Lech Modern Fabrics, mówią o firmowych wartościach pielęgnowanych przez 40 lat istnienia przedsiębiorstwa, coraz większej odwadze klientów w wyborze kolorystyki tkaniny meblowej, znaczeniu rynku polskiego i nowych perspektywach.
Jacy są dziś polscy klienci?
Edyta Świątek: Polski klient zaczyna być coraz bardziej świadomy, a co za tym idzie wymagający. Coraz częściej spotykamy się także z większą odwagą w wyborze tkanin i kolorów. I oczywiście cieszymy się z tego, bo pozwala nam to na wyznaczanie nowych kierunków i śmielsze odzwierciedlanie światowych trendów w naszych kolekcjach. Również ze względu na zwiększające się oczekiwania względem tkanin ze strony naszych klientów zdecydowaliśmy się w ubiegłym roku wprowadzić linię Select by Lech. Są to tkaniny o ponadprzeciętnych parametrach i o odważniejszym designie i kompozycjach kolorystycznych.
Lech ma w ofercie tkaniny z ok. 50 kolekcji.
E.Ś.: Marka Lech aktualnie oferuje 75 kolekcji, a wśród nich zarówno monokolory, jak i tkaniny ze wzorem. Z kolei w ramach nowej marki Select kolekcji mamy 17, jednak nieustannie pracujemy nad nowościami.
Jaki jest czas realizacji zamówienia?
E.Ś.: Dla naszych klientów szybka realizacja jest kluczowa. Dlatego też staramy się realizować nasze zamówienia w ciągu doby, najpóźniej w 48 godzin. W przypadku wysyłek zagranicznych doliczamy czas transportu. Klienci niezmiennie oczekują, że towar zamówiony dziś, jutro będzie na krojowni. Tak było, jest i będzie. Cieszymy się z naszej lokalizacji w Kostrzynie i zaplecza logistycznego, bo dzięki nim jesteśmy w stanie zapewnić ciągłość i terminowość dostaw.
Hubert Świątek: Stale rozbudowujemy zaplecze magazynowe. W sierpniu 2016 roku otworzyliśmy nowy magazyn. Wzięliśmy pod uwagę potrzeby naszych klientów i wybraliśmy strategiczne miejsce pod kątem logistycznym. Bliskość najważniejszych lądowych węzłów komunikacyjnych była dla nas ogromnym plusem. Zmiana wynikała także z naszych coraz większych zapotrzebowań w kwestii dostępnej przestrzeni. Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że będzie to magazyn, który wystarczy na kilka, a nawet kilkanaście lat. Już dziś widać, że brakuje miejsca, bo ciągle dochodzą nowe kolekcje. A te muszą być na stanie, nie tylko w minimalnym zakresie. Odbiorcy chcą mieć towar jak najszybciej. Niezależnie od ilości, najchętniej w ciągu 24 godzin. Oznacza to, że nasze stany magazynowe muszą być stale powiększane. Taki jest obecnie rynek. Firmy oferujące meble są poddane presji czasowej. Muszą jak najszybciej dostarczyć towar do użytkownika finalnego. Dlatego też staramy się im to ułatwić. Z tych właśnie powodów, nasze magazyny zrobiły się za małe i już teraz jesteśmy na etapie budowania kolejnego obiektu magazynowego. Planujemy, że zostanie oddany do użytku w sierpniu tego roku. Będzie to kolejne 8 tys. m2 magazynu wysokiego składowania.
W tym roku świętują Państwo 40-lecie istnienia. Jakie wydarzenia w historii firmy uważają Państwa za kluczowe dla jej rozwoju?
H.Ś.: Na początku naszej działalności sprowadzaliśmy materiały z krajów Beneluksu, m.in. z Belgii i Holandii. Później zaczęliśmy intensywnie pracować z Turcją. Duże możliwości otworzyły nam lata 2004-2005, kiedy zdecydowaliśmy się na dostawy z Chin. Była to wówczas trudna decyzja ze względu na nieznajomość tego kraju. Poznawaliśmy go osobiście. Początki były trudne, czasem zabawne. Teraz jest inaczej, zdecydowanie prościej.
Z czego wynika zmiana?
H.Ś.: Kontakty są dziś inne, bo firma Lech jest już znana w Chinach. Otwiera nam to nowe drogi.
E.Ś.: Ostatnie 15 lat było czasem intensywnego rozwoju, zarówno pod względem magazynowym, produktowym i jakościowym. Przez ostatnie lata wykonaliśmy ogrom pracy. Rozwijamy się, również pod względem zespołu. Dołączają do nas nowi pracownicy, specjaliści w określonych dziedzinach. Mimo zwiększającej się liczby pracowników, niezmiennie zależy nam na utrzymaniu rodzinnej atmosfery. Staramy się zachować równowagę między pracą, a życiem prywatnym. Przy prowadzeniu firmy rodzinnej nie jest to łatwe, ale niezwykle ważne.
H.Ś.: Weekendy są wyłącznie dla rodziny, co pozwala zachować zdrowy dystans wobec wyzwań, które pojawiają się w każdym przedsiębiorstwie, niezależnie od jego wielkości.
Jakie są dziś preferencje rynku polskiego?
E.Ś.: Jako konsumenci jesteśmy zdecydowanie odważniejsi. Idzie to w parze z tym, że staliśmy się coraz bardziej otwarci na zmiany. Nie kupujemy mebli na 20 lat. Kupujemy produkt, który pasuje do wnętrza na dany moment. Obecnie sprzedaje się bardzo dużo turkusów i zieleni. Są to kolory, które najbardziej nas zaskoczyły. Wbrew pozorom, nie sprzedają się brązy, które królowały przez ostatnie 20 lat. Nawet, jeśli klient szukał innego koloru, to i tak kupował brązową kanapę, bo wychodził z założenia, że będzie mu ona pasowała do wszystkiego. Dziś staliśmy się odważniejsi. Wybieramy fantastyczne kolory. Oferowane gamy kolorystyczne odbiegają od tego, co było dostępne wcześniej. Nie ma w nich jedynie beżów, brązów i szarości, tylko mamy gamę 30-40 barw. Klient ma z czego wybierać i coraz częściej decyduje się na naprawdę odważne kolory.
E.Ś. Uważam, że to bardzo fajnie, że bawimy się kolorami. Nawet, jeżeli wybieramy szary narożnik, to fotel może już być w odważnym, żywym kolorze. Odchodzimy od zachowawczości, chętniej eksperymentujemy barwami i tworzymy coraz bardziej kolorową rzeczywistość.
H.Ś.: W ciągu ostatnich 2-3 lat rynek bardzo się zmienił. Ludzie bardzo dużo podróżują, podglądają trendy. Z uwagą przyglądamy się zachodnim tendencjom, gdzie meble wymienia się co kilka lat. Ludzie, którzy zmieniając pracę przenoszą się do innej miejscowości, decydują się raczej na zakup nowych mebli, niż na przewożenie dotychczasowego wyposażenia.
Czy zmienia się coś również w zakresie rodzajów tkanin?
H.Ś.: Możemy mówić o powrocie do lat 70., kiedy modne były plusze i welwety. W tym klimacie utrzymane są nasze tkaniny „Otusso”, czy „Kronos” . Pod koniec ub.r. zaczęły się pojawiać na rynku tkaniny szenilowe obecne chociażby w naszym Tessero. Wróżę im dobrą przyszłość.
W ubiegłym roku wprowadzili Państwo tkaniny marki Select by Lech.
H.Ś.: Tak, marka zadebiutowała na ubiegłorocznym „Warsaw Home”. Obejmuje ona produkty wyższej jakości, o wyjątkowym designie. Wychodzimy w ten sposób naprzeciw nowym odbiorcom, którzy oczekują czegoś więcej. Dlatego powstał Select by Lech. Tworzące go tkaniny mają nieco inny skład chemiczny. Nasza standardowa oferta to głównie poliestry. W nowej marce pojawiają się dodatki typu akryl lub wiskoza, a także dodatkowe apretury, które pomagają w utrzymaniu tkanin w czystości.
Do kogo adresowane są tkaniny firmy Lech?
H.Ś.: Są to przede wszystkim materiały do domów, ale mamy też w ofercie tkaniny do bardziej wymagających przestrzeni, gdzie liczy się wytrzymałość powyżej 100 tys. cykli Martindale’a. Proponujemy zarówno produkty miłe w dotyku, szczególnie cenione przez użytkowników mieszkań, ale też materiały niezwykle wytrzymałe adresowane do obiektów komercyjnych, gdzie pod uwagę brana jest głównie wytrzymałość. Warto zwrócić uwagę, jak wiele budynków biurowych i obiektów użyteczności publicznej jest dziś przeszklonych. Trzeba je wyposażyć w meble odporne na działanie światła i blaknięcie. W tym roku zaczynamy wprowadzać na rynek tkaniny outdoorowe. Świetnie odnajdą się na tarasach, jachtach, w ogródkach piwnych, restauracjach, a także w hotelach. Zauważyliśmy taką potrzebę na runku, dlatego na nią odpowiadamy.
Czy wszystkie te produkty dostępne są w sieci Państwa hurtowni patronackich?
H.Ś.: Współpracujemy z hurtowniami patronackimi szczególnie w tych rejonach, gdzie jest znaczące natężenie fabryk mebli. W większych aglomeracjach są hurtownie patronackie, które pomagają sprzedawać mniejsze ilości projektantom oraz tym klientom indywidualnym, którzy chcieliby mieć coś innego niż w sieciówkach. Sprzedaż hurtowa dla producentów prowadzona jest z naszego magazynu w Kostrzynie, skąd wysyłane są przesyłki kurierskie i gdzie nadzorowana jest cała dystrybucja, tak na Polskę, jak i na kraje europejskie.
Czy uważają Państwo rynek polski za perspektywiczny i rozwojowy?
H.Ś.: Można powiedzieć, że nie ma bardziej perspektywicznego rynku w skali całego świata niż Polska. Oczywiście, ze względu na konkurencyjną siłę roboczą otwierają się takie rynki, jak ukraiński, białoruski, czy serbski, ale rynek polski nadal pozostaje liderem. Jeśli chodzi o działające tu firmy branżowe – większość z nich to nasi partnerzy biznesowi. W celu zacieśniania istniejących relacji i nawiązywania nowych prezentujemy się na takich targach, jak „Meble Polska”, czy „Warsaw Home”. Z obecności na targach korzystamy również w przypadku rozwoju działań eksportowych.
Na jakich zagranicznych imprezach targowych są tkaniny firmy Lech?
H.Ś.: Korzystamy z dotacji z programu promocji eksportu dla branży meblarskiej. Jest on ukierunkowany na wskazane przez ministerstwo rynki perspektywiczne. W ubiegłym roku wzięliśmy udział w wielu imprezach targowych. Ten rok również jest intensywny pod względem wystawienniczym. Byliśmy już w Szwecji, Dubaju, Moskwie. Interesują nas przede wszystkim nowe rynki, na których nie byliśmy jeszcze ze swoimi produktami. Nie zapominamy jednak o innych krajach, takich jak Niemcy, które od lat są ważnym graczem w branży. Jeżeli chodzi o struktury sprzedażowe i kontakty jest to rynek, z którym niewątpliwe trzeba się liczyć. Z tego względu obecność na niemieckich targach „Heimtextil” jest dla nas również ważna i perspektywiczna.
Jakie kierunki eksportowe są dla Państwa najbardziej atrakcyjne?
H.Ś.: Uwagę kierujemy w dwóch kierunkach: północy i południa Europy. Bardzo interesuje nas rynek skandynawski, który jest hermetyczny. Trudno o nowych klientów, ale kiedy krok po kroku wypracuje się kontakty, są one niezwykle stabilne. Innym, coraz bliższym nam rynkiem są Bałkany. Niebawem otwieramy oddział w Serbii. Mamy nadzieję, że stanie się on dla nas bramą na tak atrakcyjne kraje, jak Bośnia czy Chorwacja.
Tkaniny to bardzo emocjonalny temat, ale jest nim również 40-lecie firmy Lech Modern Fabrics. Jakich zasad trzymają się Państwo od czterech dekad?
H.Ś.: Tato założył biznes w 1979 roku i zawsze wpajał nam zasadę, że cena nie jest najważniejsza. Staramy się utrzymywać w firmie rodzinny klimat. Wielu pracowników jest z nami od ponad 20 lat. Chcemy, aby do pracy przychodziło się z przyjemnością. To samo dotyczy naszych klientów. Zależy nam na serdecznych kontaktach. Trudne sytuacje staramy się rozwiązywać na bieżąco i po partnersku. Przez ponad 40 lat nie mieliśmy żadnej rozprawy sądowej z odbiorcami, co świadczy o tym, że jesteśmy w stanie dogadywać się z ludźmi i rozwiązywać problemy. Takie podejście mamy zarówno podczas współpracy z mniejszymi firmami, hołdującymi tym samym wartościom, co my, jak i z korporacjami. Na końcu przecież niezależnie od wielkości firmy naszym odbiorcą, klientem, czy kontrahentem jest człowiek.
Od jakiegoś czasu otwierają się Państwo nie tylko na działalność handlową, ale i edukacyjną.
H.Ś.: Tak. Chcemy pomóc ambitnym młodym ludziom w starcie w branżową rzeczywistość. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to proste bez kontaktu z produktem i rynkiem. Jesteśmy otwarci na różne formuły, które studentom i absolwentom pozwolą poznać branżę i się w niej odnaleźć.
Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁA: Diana Nachiło
Wywiad opublikowany został w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 6-7/2019