To nie przypadek
14 września, 2018 2024-06-27 11:46To nie przypadek
Bożena Datczuk, prezes Tobo, wierzy w los i na własnym przykładzie pokazuje, jak przypadek może wpłynąć na drogę zawodową. Jednak o tym, w jakim miejscu jest dziś firma, w dużym stopniu zdecydowały: otwartość na życiowe możliwości i siła charakteru współwłaścicielki spółki produkującej meble.
Natura, słońce, zieleń – ten niepowtarzalny klimat znają wszyscy, którzy kiedykolwiek odwiedzili Podlasie. Naturalną urodą okolic Białegostoku cieszą też Kuriany, gdzie mieści się siedziba firmy Tobo. Zieleń – to pierwsze skojarzenie związane nie tylko z kolorem logo, ale też z krajobrazem i zadbanym ogrodem przy zakładzie produkcyjnym i firmowym salonie.
Kocham zieleń – mówi Bożena Datczuk, współwłaścicielka firmy Tobo, którą razem z mężem Tomaszem prowadzi od 1998 roku. Wraz z zespołem dbają o tworzenie komfortowego i ergonomicznego miejsca pracy – dostarczają wyposażenie do biur, hoteli, obiektów użyteczności publicznej i firm prywatnych na terenie całego kraju.
Prosto z duszy
Zieleń towarzyszy całemu naszemu spotkaniu w siedzibie Tobo: za oknem przyjemnie szumią drzewa, a w gościnnym gabinecie wzrok przykuwają zielone elementy aranżacji. Sama myśl o wnętrzach sprawia mi przyjemność – mówi Bożena Datczuk.
Z wykształcenia jest ekonomistką. W firmie odpowiada za finanse, zajmuje się kontaktami z klientami i sprzedażą. W pracy bardzo przydaje jej się również estetyczny instynkt i wrażliwość wizualna. Z zapałem opowiada o efektach, jakie może dać współpraca z architektami.
ZOBACZ TAKŻE: Patrzymy w przyszłość z optymizmem
Zaznacza: Najciekawsze meble powstają, kiedy od początku konsultujemy się z projektantem wnętrz. Jej preferencje estetyczne to elegancja i prostota. Nie lubię rzeczy przesadzonych i przerysowanych – podkreśla. – Cenię umiar w doborze materiałów i kolorystyce – dodaje.
Z błyskiem w oczach opowiada o „perełeczce” Tobo – prozdrowotnych meblach biurowych Health to Office – h2O zakwalifikowanych do finału konkursu „Dobry Wzór 2018”. To nowość na rynku mebli biurowych. Produkty promują zdrowy tryb pracy w pozycji zmiennej. Zostały stworzone z myślą o naszym dobrym samopoczuciu w pracy. Wykonano je z materiałów antybakteryjnych i o zminimalizowanej emisyjności formaldehydu.
Health to Office – h2O jest mi bardzo bliski – mówi Bożena Datczuk. Meble umożliwiające stworzenie uniwersalnej przestrzeni cieszyły się ogromnym zainteresowaniem na Stockholm Furniture & Light Fair, największych targach branży meblowej w Skandynawii.
Żyj zdrowo z Tobo
O tym, jak przyjemna jest praca w pozycjach zmiennych sit-stand i w jaki sposób pracuje się przy biurku regulowanym elektrycznie, mogli się też przekonać uczestnicy organizowanych regularnie spotkań „Żyj zdrowo z Tobo”. Z przyjemnością poznawali nowe podejście do pracy w pozycji siedzącej, a także testowali ergonomiczne i zachęcające do ruchu krzesła i fotele. To jest trend, który chcielibyśmy rozwijać – mówi Bożena Datczuk.
Health to Office – h2O zaprojektowała Dorota Ignatowicz. W Tobo znalazła się nieprzypadkowo, choć pozornie tak mogłoby to wyglądać. Tylko raz ogłosiliśmy konkurs na projekt mebli gabinetowych. Zaprojektowany przez Dorotę „Snabb” tak bardzo nam się spodobał, że wdrożyliśmy go do produkcji. Laureatka konkursu pracuje z nami do dziś i jest autorką projektów mebli prozdrowotnych, które mają duży potencjał rozwoju – mówi Bożena Datczuk.
Poprzez h2O w pewien sposób zaczyna się też ujawniać ekologiczny charakter regionu. Do wszechobecnej zieleni, spokoju i ekologii, warto dodać otwartość, szczerość i gościnność osób mieszkających na Podlasiu. Często otrzymujemy od dostawców czy też naszych klientów informację, że miło się z nami współpracuje, bo jesteśmy kojarzeni z otwartością. Dystrybutorzy Tobo pracujący na terenie całego kraju chwalą naszych pracowników, że są niezwykle sympatyczni. To bardzo miłe słyszeć takie opinie – zaznacza Bożena Datczuk.
Tak to się zaczęło
Kto wie, czy gdyby nie urok Podlasia, byłoby Tobo… Jest rok 1998. W lokalnym dzienniku „Kurier Poranny” pochodząca z Hajnówki studentka ekonomii daje ogłoszenie: „Szukam pracy”. Przypadkowo, tego samego dnia w Białymstoku przebywa właścicielka gdyńskiej firmy Marinox produkującej meble biurowe. Zachwycona regionem postanawia otworzyć oddział w Białymstoku. Kupuje lokalną gazetę. Dzwoni. Spotyka się z młodą studentką ekonomii. Widzi w niej potencjał.
Wierzę, że jest coś takiego, jak los. Czasem przypadek decyduje o zwrotnych momentach życiowych. Uważam, że wtedy zdarzył mi się taki przypadek, albo raczej, że dostałam szansę – mówi Bożena Datczuk. – Umówiłyśmy się na niezobowiązujące spotkanie w jednym z białostockich hoteli. Byłam bardzo podekscytowana, bo wówczas była to dla mnie jedna z poważniejszych rozmów o pracę. Przez dłuższy czas po tej rozmowie była cisza. Po 2-3 miesiącach odebrałam telefon z propozycją pracy. Właścicielka firmy Marinox zadzwoniła i powiedziała, że widzi we mnie potencjał, chce mi zaufać i dać szansę. Podkreśliła, że stawia na młode, ambitne kobiety – opowiada.
Wspomina wyjazd na Wybrzeże, pierwsze szkolenia w Gdyni i Sopocie, problemy ze znalezieniem lokalu i znów przypadkowo znalezione przez mamę ogłoszenie w „Kurierze Porannym” z informacją o lokalu, dzięki któremu dalsza współpraca z gdyńskim producentem mebli stała się możliwa. Opowiada też o trudnej konfrontacji spółki z rzeczywistością rynkową, o możliwości jej przejęcia i jednocześnie ważnych wydarzeniach w życiu osobistym – poznaniu przyszłego męża, założeniu rodziny.
Ambitna jak Bożena Datczuk
Na pytanie, jaką osobą wtedy była, mówi, że odważną. Zawsze byłam prymuską w szkole. Tak, byłam wtedy ambitna i zdeterminowana – wspomina. I szybko dodaje: Oboje byliśmy z mężem. Determinacji i odwadze towarzyszyła pracowitość. Zdarzało się, że na początku pracowaliśmy nawet nie po 12, a po 18 godzin – wspomina.
Atutem młodej spółki były relacje z klientami. Pierwsze realizacje to montaż z elementów zamawianych w hurtowaniach. Później przyszedł pomysł na zakup gruntów z myślą o rozwoju. Rynek bardzo się rozwijał. Był bardzo chłonny. Znacznie bardziej chłonny niż teraz – mówi Bożena Datczuk. – To była szansa, którą wykorzystałam – dodaje.
Późniejszy rozwój przychodził etapami. W 2003 roku na działce w Kurianach wybudowano niewielki pawilonik: magazyn z produkcją. W 2007 roku powstała pierwsza hala. Tak jak kolejną, wybudowano ją ze środków unijnych. Często podkreślam, że gdyby nie fundusze unijne, firma nie rozwinęłaby się tak bardzo – zaznacza Bożena Datczuk.
Dziś w salonie firmowym Tobo w Kurianach można obejrzeć wybrane meble pracownicze, gabinetowe, meble kuchenne, młodzieżowe i RTV. Towarzyszy im największa w województwie podlaskim ekspozycja foteli i krzeseł obrotowych Grupy Nowy Styl. W meble Tobo wyposażonych jest wiele prestiżowych obiektów na Podlasiu: Opera i Filharmonia Podlaska, Stadion Miejski, Białostocki Park Naukowo-Technologiczny, Archiwum Państwowe. Firma otrzymała wiele nagród, takich jak Gazele Biznesu, czy też wyróżnienie w rankingu Diamenty Forbesa. Business Centre Club i Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości przyznały Bożenie Datczuk tytuł Branżowego Lidera Zmian za wdrożoną z sukcesem autorską strategię zmian.
Największy sukces
Zapytana o największe sukcesy, odpowiada: Wytrwaliśmy i rozwijamy się. Dotyczy to tak życia prywatnego, jak i zawodowego. Myślę, że byłoby trudno prowadzić firmę, gdyby zabrakło nam entuzjazmu i ambicji, które mieliśmy jako młodzi ludzie. To naturalne, że są też gorsze momenty, ale udało nam się stworzyć firmę, która przetrwała na rynku ponad 20 lat. Koniunktura bywała różna. Trzeba było się mierzyć z wieloma problemami, ale się rozwijamy i mamy plany na przyszłość – mówi Pani Bożena.
Cieszą mnie momenty, kiedy pracę kończy sukces – kontynuuje. Lubię pozyskiwanie nowych kontraktów czy też wygrywanie przetargów publicznych. Pamiętam swoją radość, kiedy wygraliśmy przetarg na realizację wyposażenia Wydziału Pielęgniarstwa Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Odkąd zobaczyłam zieloną szklaną elewację nowo powstającego budynku, marzyłam, żeby we wnętrzu stanęły nasze meble i to się udało – opowiada z entuzjazmem.
Lubię, kiedy klienci są zadowoleni, kiedy chcą do nas wracać, wystawiają nam referencje. Cieszy mnie też, kiedy pozyskujemy dobrych pracowników, bo w dzisiejszych czasach to bardzo ważne. Staramy się dbać o kadrę, m.in. poprzez szereg szkoleń, czy spotkania integracyjne. Takie sukcesy budują i cieszą. Cieszą nas też nagrody i te branżowe, wzornicze, jak też świadczące o naszym rozwoju biznesowym – mówi prezes Tobo.
Zapytana o najtrudniejsze momenty w historii firmy, wymagające ryzykownych decyzji, wspomina o tym, jak trudny moment zdrowotny w rodzinie zbiegł się z koniecznością podjęcia decyzji w sprawie przyjęcia lub odrzucenia kilkumilionowej dotacji unijnej i wynikających z niej zobowiązań. To była jedyna taka szansa. Mimo nieznanych perspektyw, zdecydowaliśmy się – wspomina.
Bożena Datczuk: rodzina jest najważniejsza
Biznes to twarda rzeczywistość – mówi Bożena Datczuk. Zapytana, co daje jej siłę, bez zastanowienia odpowiada – rodzina. Bardzo ważną rolę odegrali w naszym życiu moi rodzice i brat Marcin, którzy dla nas się przeprowadzili z Hajnówki i pomagali nam wychowywać dzieci. Mieliśmy ten komfort, że mogliśmy się skupić na firmie, a dzieci były pod najlepszą na świecie opieką – dziadków – podkreśla.
Zaznacza, że bez wsparcia męża nie poradziłaby sobie z wyzwaniami, jakie niosło i niesie prowadzenie biznesu. Nazwa firmy Tobo pochodzi od pierwszych liter imion: Tomasz i Bożena. Cieszę się, że biznes się rozwija, nie ucierpiała przy tym nasza rodzina. Nadal idziemy w tym samym kierunku – podkreśla.
Z uśmiechem opowiada, jak się z mężem różnią i uzupełniają: ona jest bardziej impulsywna, on wyważony, on znajduje nowe idee, ona stawia im przysłowiową „kropkę nad i”. On ma pomysły. Od realizacji jestem ja – śmieje się Pani Bożena. Pan Tomasz dba o produkcję, Pani Bożena odpowiada za sprawy handlowe i finanse Tobo.
Państwo Datczuk mają dwoje dzieci. Powoli nasiąkają biznesową atmosferą – opowiada z uśmiechem. – Śmieję się, że kiedy inne dzieci bawiły się lalkami i samochodami, Aleksandra i Piotr, bawiąc się, rysowali i sprzedawali meble, a nawet wypisywali faktury – dodaje. Pasją dzieci, a niespełnionym marzeniem Pani Bożeny, jest taniec profesjonalny. W domowy kalendarz wpisane są treningi i turnieje taneczne dzieci.
Ulubiona forma rodzinnego wypoczynku to narty i podróże. Nie przywiązujemy się do jednego miejsca. Świat jest taki piękny, że warto odwiedzić różne kraje, zobaczyć jak żyją ludzie, posmakować lokalnej kuchni – mówi Pani Bożena. Dodaje też, że wspólnie z rodziną z przyjemnością ładują akumulatory na zielonej podlaskiej wsi.
TEKST: Diana Nachiło
Artykuł opublikowany został w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 9/2018