Designowanie „po polskiemu”
25 lutego, 2020 2023-12-20 14:11Designowanie „po polskiemu”
Jakość i trwałość produktów dla konsumenta była istotna jeszcze w latach 70. i 80. XX wieku. Byle czego nikt nie kupował. Mam wrażenie, że to były ostatnie dekady, w których przemysł konkurował jakością. Minęło 50 lat i mamy czasy, w których słowo „jakość” jest już pustym sloganem, a design prostytuuje się zaspokajając niecne potrzeby „magików od socjalmediów i marketingu”.
Dla maszyny sprzedażowej nabywca-użytkownik jest ważny tylko do czasu, gdy ma jakąkolwiek „zdolność zakupową”. Gdy jej braknie, w sukurs idą oferty na lichwiarskie, bezwiedne zadłużanie się.
Dla producenta ważny jest efekt, w postaci zysku ze sprzedaży atrakcyjnych produktów czy usług. To zapewni komfort utrzymania miejsc pracy, zysk dla udziałowców i akcjonariuszy firmy, a jak dobrze pójdzie, to nawet dochody na badania i rozwój.
Warto jednak pamiętać, że w polskiej przestrzeni gospodarczej, załoga każdej firmy najpierw pracuje na ZUS-y, PIT-y i VAT-y, potem na koszt pracy zatrudnionych pracowników, następnie na zakup energii i finansowanie zaopatrzenia do bieżącej produkcji. Odbywa to się w rutynowym rytmie. Co miesiąc, w kilkudniowych odstępach 15-go płaci ZUS-y, 20-go płaci PIT-y, 25-go płaci VAT-y, 30-go wynagrodzenia, 10-go czynsze i lizingi, itd. itp. Polski przedsiębiorca raczej nie ma pojęcia, kiedy zarabia pieniądze dla siebie. Pisząc te słowa nasuwa mi się obraz wychudzonego konia chodzącego w kółko, w tandetnie zaprojektowanym przez ustawodawców i urzędników fiskalnym kieracie.
Budżety na rozwój i badania, w polskich firmach są zwykle na końcu kolejki wydatków niezbędnych do przetrwania kolejnego miesiąca.
Siła innowacji polskiej gospodarki jest sierotą. Zdarzają się jednak zapaleńcy, którzy nie zważając na przeciwności, wdrażają swoje marzenia o zmianie naszego świata na lepszy. Projektowanie przyjaznych produktów i usług jest dla nich codziennym wyzwaniem.
Warto ich naśladować, ale zanim się za to zabierzemy, trzeba wiedzieć po co i dla kogo te nasze nowe produkty i usługi tworzymy.
Czym jest jakość?
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Może zaprojektujemy je żeby ludziom żyło się lepiej? Może tylko dla naszej wygody? A może tylko dla zysku? Może dla splendoru? A może dla promocji naszej marki? Osobiście zaryzykuję tezę, że często robimy to wyłącznie dla jakiegoś iluzorycznego pana „Dla”.
Z drugiej strony mam głębokie przekonanie, że w projektowaniu produktów i usług, nie chodzi o to byśmy zawsze tworzyli oczekiwane tylko przez urzędników z PARP i NCBiR innowacje. Konsumenci innowacji nie potrzebują. Chodzi raczej o to, byśmy najpierw zrozumieli otaczający nas świat. Tak, by potem umieć zdefiniować i zaprojektować równowagę pomiędzy funkcją, atrakcyjnością, ekonomią produkcji i walorami użytkowymi naszych produktów. Dopóki tej równowagi nie potrafimy nazwać i zdefiniować, nie warto zatrudniać designerów dla realizacji naszych pragnień. Po prostu jeszcze nie pora na rzetelne projektowanie.
Bo jeśli nie zrozumiesz po co to robisz, to nawet unijne dotacje i najdrożsi designerzy-celebryci, nie rozwiążą twojego problemu.
Przecież oni nie są kreatorami realnych zmian. Zmiany świata na lepszy, zawsze kreują inwestorzy. Robią to wyłącznie, w sprawnym i dobrze zaplanowanym procesie. Prowizorka i wymyślanie na siłę „innowacyjnych” produktów do rozwiązania naszych iluzorycznych problemów, które sami sobie wymyśliliśmy nie mają szans, bo nigdy nie są efektywne biznesowo.
Dlatego, jeśli chcesz cokolwiek nowego zaprojektować, to najpierw spróbuj patrzeć, widzieć i dostrzegać.
Design zrobisz, gdy już dostrzeżesz i zobaczysz.
TEKST: Zdzisław Sobierajski