Supernormalny
3 grudnia, 2011 2024-01-03 7:32Supernormalny
Patrząc na meble Jaspera Morrisona można zacząć się zastanawiać, co właściwie w nich takiego jest, że trafiły do portfolio czołowych meblowych marek na świecie, by wymienić tu chociażby Vitrę, Magis czy Cappellini. Są takie… normalne, proste, oczywiste.
Kiedy wchodzimy do biura w Zurychu, jedziemy tramwajem w Hanowerze, robimy zakupy w tokijskim salonie Muji, odpoczywamy po zwiedzaniu londyńskiej Tate Gallery czy pijemy cappuccino w mediolańskiej kawiarni – wszędzie tam możemy się zetknąć z projektami Jaspera Morrisona. Inni designerzy o takim dorobku mogliby poczuć przysłowiowe uderzenie „wody sodowej”, on woli zostać bohaterem drugiego planu. Jasper Morrison twierdzi, że projektowanie to „zwykła praca”. Być może lepiej zrozumieć tego projektanta pozwala album „A World Without Words”. To autorska kompilacja zdjęć ze starych książek, pocztówek i własnoręcznie wykonanych fotografii. Znajdziemy w niej architekturę Buckminstera Fullera i sklejkowe krzesła Geralda Summersa, rybacką chatę i salon Eileen Gray. To miks wszystkiego, co wydaje się Morrisonowi ciekawe, wartościowe, dowcipne i eleganckie, jego kopalnia inspiracji.
Jasper Morrison – na przekór regułom
Jasper Morrison urodził się w 1959 roku w Londynie i tam dorastał. Spędził też kilka lat jako dziecko w Nowym Jorku, gdy jego ojciec przebywał tam na kontrakcie. Studiował na Politechnice Kingston, a następnie w Royal College of Arts. W 1986 roku otworzył własne studio projektowe.
Pytany o doznania estetyczne, które najmocniej na niego wpłynęły wymienia gabinet swojego dziadka – przestronny, jasny pokój, umeblowany w modernistycznym stylu – oraz wystawę prac Eileen Gray, którą zobaczył w młodości w Victoria & Albert Museum. Fascynowali go wielcy moderniści: Jean Prouve, Le Corbusier. Wyzwalającym doświadczeniem była też wystawa grupy Memphis, którą w 1981 roku zwiedził w Mediolanie jako student. To było fantastyczne. To był dowód, że żadna ze starych reguł projektowania nie obowiązuje – powiedział Jasper Morrison.
Morrisona zawsze interesowało projektowanie dla przemysłu. Dążył do tego wytrwale i w końcu pojawiły się pierwsze zamówienia: od londyńskiej sieci SCP, od niemieckiego producenta klamek FSB. Utalentowanego designera dostrzegł też łowca młodych talentów Giulio Cappelini i rozpoczął trwającą do dziś współpracę. Rolfa Fehlbauma z Vitry zaintrygowała z kolei prezentacja wcześniej wspomnianego albumu „World Without Words”.
Pierwszy sukces
Jednak paradoksalnie tym, co było pierwszym zauważalnym sukcesem Morrisona i pozwoliło mu wykrystalizować swój oszczędny, choć nie pozbawiony szyku i poczucia humoru styl były ekspozycje i instalacje. W 1987 roku, tuż po tym, jak rozpoczął pracę na własny rachunek, zaprojektował na potrzeby wystawy „Documenta 8” w Kassel centrum informacyjne dla agencji Reuters. Rok później w berlińskiej DAAD Galery zaprezentował wystawę „Some new items for the house, part I”. Obie wystawy wyróżniała niezwykła prostota, wręcz surowość aranżacji.
To wtedy znany krytyk designu Charles Arthur Boyer zdefiniował w sposób niezwykle trafny styl Morrisona. Tworzyć przedmioty codziennego użytku dla wszystkich. Czynić rzeczy lżejszymi, nie cięższymi, miększymi, nie twardszymi, dostępnymi, a nie ekskluzywnymi, generować energię, światło i przestrzeń. Tej zasady projektant stara się przestrzegać do dziś.
Złudna prostota
Jasper Morrison znany jest ze swojej niechęci do traktowania designu jako narzędzia marketingowego, jako sposobu zwrócenia uwagi mediów i klientów na dany projekt. Jego zdaniem dziwne formy, krzykliwe kolory, zbędne dekoracje kłócą się z podstawową zasadą funkcjonalności przedmiotu. Sprawiają też, że przedmiotem szybko się męczymy, że przestaje on spełniać swoją funkcję. Sam szuka powściągliwych, eleganckich form, które – choć bardzo nowoczesne – wydają się odwoływać do jakichś bliżej nieokreślonych archetypów z przeszłości.
Zdecydowanie faworyzuje też funkcję unikając nadeksperyjności. Dobrze widać to w projektach kuchennych i stołowych sprzętów, które Morrison stworzył dla włoskiego Alessi i niemieckiego Rosenthala. Doskonale proste garnki „Tin Family” i porcelanowa zastawa Moon to wyraz ciągłego poszukiwania funkcjonalnego optimum.
Projektant znany jest z utrwalania na zdjęciach swoich spostrzeżeń i rozwiązań wypracowanych niejednokrotnie przez anonimowych, prostych ludzi. Jak przyznaje, „zawodowe zboczenie” sprawia, że nawet oglądając film bardziej koncentruje się na przedmiotach użytych w scenografii niż na akcji.
Jasper Morrison i złudna prostota
Patrząc na projekty Morrisona ciężko czasem oprzeć się złudnemu wrażeniu, że tak proste przedmioty mógłby zaprojektować każdy. Rzeczy proste okazują się jednak czasem mocno skomplikowane. Prace nad kształtem kubełkowego siedziska krzesła „Hal” Vitry trwały trzy lata. Szkice i projekty krążyły miedzy biurem designera a firmą – kiedy już ustalono kształt siedziska, pojawiło się pytanie, jak połączyć je z różnymi bazami.
Z kolei „Air” zaprojektowane dla Magis było pierwszym monolitycznym krzesłem z tworzywa sztucznego opracowanym w technologii odlewu z wtryskiem gazu. Charakterystyczna dziurka w siedzisku to nie ozdoba, ale detal wynikający właśnie z technologii produkcji. To eleganckie, relatywnie niedrogie krzesło podbiło kawiarnie, bary i restauracje na całym świecie. Jest lekkie, można je sztaplować, ma wiele wersji kolorystycznych, a z upływem czasu z jadalnianego krzesła rozwinęła się cała linia modeli.
Podobnie było w przypadku powstałego także w 1999 roku „Low Pad Chair” dla Cappellini. Tu również nowa technologia pozwoliła stworzyć nietypowy tapicerowany mebel inspirowany projektem Poula Kjaerholma z 1956 roku.
Społeczność rzeczy
Morrison nieustannie podkreśla, że nie lubi rzeczy stworzonych na pokaz. Twierdzi, że takie rzeczy krótko żyją. Bo są źle pomyślane, bo marketingowa machina, na potrzeby której je stworzono, po dwóch sezonach zepchnie je w niebyt. Znana jest anegdota o tym, jaki dyskomfort odczuł, gdy zgodziwszy się na produkcję krzesła „Air” w w kolorze różowym, zobaczył po kilku miesiącach na paryskiej ulicy kawiarnię zastawioną dziesiątkami tych różowych krzesełek i doszedł do wniosku, że nigdy nie zgodzi się na użycie koloru „wygrywającego z formą”.
Pewną grą z mechanizmem kontrowersyjnego projektu było „The Crate” – drewniana skrzynka stworzona dla Established & Sons. Sam projektant stwierdził, że spotkał się z całą gamą reakcji na ten pomysł: od totalnego odrzucenia i krytyki po entuzjazm. Pomysł mebla maksymalnie wielofunkcyjnego, mogącego być stolikiem, półką, szafką nocną rozwinął się w całą kolekcję równie prostych i bezpretensjonalnych.
„Skrzynka”, paradoksalnie, wywołała więcej burzliwych reakcji niż zorganizowana przez Morrisona, wspólnie z Japończykiem Naoto Fukasawą, w 2006 roku ekspozycja „Super Normal”. Zebrane na niej obiekty, często anonimowe, to według obu designerów, efekty długotrwałej ewolucyjnej historii udoskonalania konkretnych przedmiotów.
„Supernormalność” nie oznacza bowiem wcale zrywania z tradycją, ale jej podsumowanie, analizowanie, znalezienie swojego miejsca w „społeczności rzeczy.” Morrisonowi zdarza się zresztą dokonywać analizy swoich własnych projektów – czy np. „Lotus” stworzony dla Cappellini nie wygląda jak kuzyn wcześniejszego o kilka lat „Low Pada” dla tej samej firmy? Z kolei „Monopod” Vitry to efekt wcześniejszych eksperymentów z korkowymi siedziskami. W definicji „Supernormalności” chodzi też z pewnością o budowanie długotrwałej więzi z przedmiotem, zamiast poszukiwania wciąż nowych doznań i oddawania się konsumpcji.
Kto lubi designerskie bary?
Kontakt z Fukasawą wiązał się ze wzmożoną aktywnością Morrisona we współpracy z japońskimi firmami. Dziś Jasper Morrison ma własne studio projektowe w Tokio, które pracuje głównie na potrzeby znanego w Polsce Muji oraz Maruni – meblarskiej marki z tradycjami, która swój wizerunek zmodernizowała radykalnie w ostatnich latach, stawiając na współpracę z japońskimi i europejskimi designerami.
Oglądanie mebli Maruni stanowiło porażające doświadczenie: dwa zestawy – jeden zaprojektowany przez Fukasawę, drugi przez Morrisona, oba wykonane z litego drewna i oba tak niezwykle proste, a jednocześnie przypominające dziesiątki krzeseł, które gdzieś kiedyś widzieliśmy. To jakby projekty żywcem wyjęte z napisanego przez Morrisona eseju „O nieważności formy”.
Stawia on tam dość zaskakującą tezę, że projektant nie jest twórcą, a jedynie „udoskonalaczem” formy, a zapożyczenia z wcześniej istniejących przedmiotów, o ile zawierają jakiś innowacyjny element, nie są złe, bo pozwalają na ekonomiczną produkcję i zwracają uwagę na piękno zwykłych, codziennych przedmiotów. Brzmi to dość obrazoburczo, bo powierzchowna interpretacja tych stwierdzeń prowadzi do akceptacji plagiatów – ale Morrison miał coś innego na myśli. Dla niego projekt to efekt godzin pracy i starannej analizy problemu projektowego – forma pojawia się niejako przy okazji.
Wrażliwy jak Jasper Morrison
„Lightwood” to meble zgodne z wykorzystywanym często przez projektanta pojęciem „atmosfery”. W wywiadzie dla magazynu „Whitewall” powiedział: Od samego początku byłem bardzo wrażliwy na kwestię atmosfery. W pewnych miejscach czuję się znakomicie, w innych okropnie. Tak zrozumiałem, że design to narzędzie, by tę atmosferę poprawiać i to jest moje zadanie jako projektanta – troszczyć się o środowisko stworzone przez człowieka, tak bardzo, jak tylko jestem w stanie.
Dlatego Morrisona prędzej znajdziemy w pospolitej bierhalle, niż w designerskiej knajpce. Bo kto tak naprawdę czerpie przyjemność z siedzenia w designerskich barach? I może dlatego stworzył krzesła „Trattoria” – potomków wszystkich krzeseł we wszystkich tanich barach świata?
TEKST: Wanda Modzelewska
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 12/2011