Wykluczenie komunikacyjne to nie mit
29 października, 2024 2024-11-01 19:49Wykluczenie komunikacyjne to nie mit
Od tego się zaczyna – od wykluczenia komunikacyjnego. Wszystko, co dzieje się później to efekt kuli śnieżnej.
Przez wiele lat byłam wykluczona komunikacyjnie. A dzisiaj? Sama nie wiem. Na pewno dzisiaj jestem na takim etapie życia, w którym mam wybór. Mogę wybrać środek transportu. Albo zamiast pojechać – pójść tam, gdzie chcę dotrzeć. Odległość nie już tak znacząca, by mogła stanowić problem. Jednak choć ja z tego wyszłam, to wykluczenie komunikacyjne nie wyszło ze mnie, a przynajmniej nie do końca wyszło. Przemieszczanie się, to wciąż jedno z najistotniejszych wyzwań, z którymi się mierzę. Najlepiej zacznę od początku.
Urodzona podróżniczka
Na świat przychodzę w szpitalu w Białymstoku. Do domu, oddalonego od szpitala o prawie 20 km, rodzice przywożą mnie pożyczonym od dziadka samochodem marki Tarpan. Wcześniej zajeżdżamy po wózek. Rodzice od początku dbają żebym nie była wykluczona komunikacyjnie. Mam swój pierwszy pojazd. Kolejnym będzie spacerówka, a kolejnym żółto-niebieski rowerek trzykołowy. Z mamą i tatą często podróżowałam PKS-em do dziadków. Mama do tej pory opowiada, że gdy tylko nauczyłam się wymawiać „r” z upodobaniem naśladowałam odgłos pracy silnika – od momentu, gdy wsiadałam do autobusu, aż do końcowego przystanku. Rodzice przeszczęśliwi, kierowca pewnie niemniej uradowany.
Off-road
Mam kolejno 7, 8, 9, 10, a nawet 11 lat. Jest godzina 7.15, stoję na końcu ścieżki prowadzącej do mojego domu, przy gruntowej drodze, która łączy kolonię ze wsią. Stoję sama lub z siostrami. Obok nas stoi topola. Jedna, choć, wzdłuż drogi rośnie ich więcej. Za chwilę podjedzie samochód marki żuk. To nim dojedziemy do szkoły. Prawie o godzinę za wcześnie, 50 minut do pierwszego dzwonka.
Może dlatego do tej pory wolę być zawsze i wszędzie wcześniej niż później. I może dlatego przez wiele lat wydawało mi się, że jeśli ktoś ma dalej, to i tak będzie pierwszy, a ten kto ma najbliżej ostatni. Z małymi wyjątkami ta prawidłowość ciągle potrafi mnie zaskakiwać.
Wolno, ale do celu – wszystko tylko nie wykluczenie komunikacyjne
Kiedyś wracałam do domu z Bieszczad przez 25 godzin. Dzisiaj gdy o tym opowiadam, to słyszę niewybredne żarty na temat stanu, w jakim musiałam wracać albo grad pytań, czy wracałam pieszo. A to było tak: 3 x PKS i 4 x PKP: ze Starej Wsi do Brzozowa, z Brzozowa do Rzeszowa, z Rzeszowa do Krakowa, z Krakowa do Kielc, z Kielc do Warszawy, z Warszawy do Białegostoku i stamtąd już tylko jednym autobusem prosto do domu. Dodam, że w Kielcach były aż 4 minuty na przesiadkę, jeśli przyjąć, że ta podróż odbyła się 20 lat temu, to uważam, iż jest to jedno ze znaczących osiągnięć w moim życiu.
Nie będę tu wymieniać najdziwniejszych pojazdów, którymi miałam okazję się przemieszczać, jazda niektórymi może się okazać nielegalna nawet po latach. Zbyt dobrze jednak pamiętam dojeżdżanie PKSem do liceum, a pani ze szkolnej czytelni i panie pracujące w okolicznych księgarniach i bibliotekach być może do tej pory pamiętają mnie. Wszystkie pozdrawiam.
Wykluczeni są wśród nas
Jeśli prawdą jest, że wykluczenie komunikacyjne dotyka aktualnie 15 mln Polaków, to jest to liczba porażająca i oznacza, że przez te blisko 4 dekady moich obserwacji – nic się nie zmieniło. Może nam się wydawać, że coraz większe są korki, coraz trudniej zaparkować, że każdy ma teraz samochód, a nawet dwa czy trzy, że każdy ma prawo jazdy. A to nie do końca tak. To jest tylko jedna strona medalu. Kto choć raz w życiu korzystał z komunikacji autobusowej czy z usług kolei, ten wie, jak nieprzewidywalne potrafią być podróże.
Najtrudniejszy pierwszy krok
Jeśli mamy problem z przemieszczaniem się, z transportem, to mamy też problem z dotarciem do lekarza, urzędu, trudności z odbywaniem spotkań z rodziną i znajomymi, z edukacją, zajęciami dodatkowymi i z zakupami, w tym również z kupowaniem mebli. E-commerce nie jest panaceum na wykluczenie komunikacyjne. Na wielu podlaskich wsiach, tam gdzie nie ma jak dojechać i nie ma też czym z nich wyjechać, tam ciągle jeszcze działa handel obwoźny. Świadoma tego, że się powtarzam, napiszę to raz jeszcze – to też nie jest panaceum. Czasy rozwożenia mebli po okolicznych miejscowościach i sprzedawania ich prosto z samochodów, to czasy słusznie minione. Nie idźmy tą drogą. Wspominajmy z rozrzewnieniem, ale nie pakujmy wersalek do Żuków.
Jeśli jakaś część z nas zastanawia się czasami nad tym, dlaczego tak wiele rzeczy nas omija, to pomyślmy o tych, których omija jeszcze więcej. Kataklizmy najdobitniej pokazują, jak bolesne jest odcięcie od świata. Zrujnowane drogi czy mosty można odbudować. Jak jednak odbudować to, co zdaje się już bezpowrotnie utracone. Jak sprawić, by ludzie, którzy nie mają czym, nie mają jak, nie mają za co, mogli się przemieszczać? Może nie od razu po całym świecie, ale po swojej gminie, powiecie, województwie, wreszcie kraju. Od tego trzeba byłoby zacząć, a zamiast kropki postawić pierwszy krok.
TEKST: Anna Szypulska
Felieton ukazał się w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 10/2024.