Branża

Nasza konkurencyjność kosztowa przestaje istnieć

Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, o tym jaka jest sytuacja branży meblarskiej w Polsce.

Nasza konkurencyjność kosztowa przestaje istnieć

Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, o aktualnej sytuacji branży meblarskiej w Polsce, szansach i zagrożeniach dla polskich firm, a także perspektywach na przyszłość.

Ostatnie dwa lata były najgorsze w branży meblarskiej od dwóch dekad. Jaka zatem – pokrótce – jest aktualna sytuacja branży meblarskiej?

Polska branża meblarska przeżywa obecnie jeden z najtrudniejszych okresów w swojej historii. Ostatnie dwa lata faktycznie okazały się najgorsze dla naszego sektora od dwóch dekad. Klimat koniunktury w latach 2022 i 2023 był na wyjątkowo niskim poziomie, ze wskaźnikami wynoszącymi odpowiednio -9,8 i -6,8. Gorszy wynik odnotowano tylko w 2001 roku, gdy wskaźnik wynosił -11,8.

Wartość produkcji sprzedanej przez polskie firmy meblarskie w 2023 roku wyniosła 64 miliardy złotych. Oznacza to spadek o 6% w porównaniu do roku 2022. Mniejsze ilości zamówień, a także rosnące koszty produkcji zaczęły poważnie zagrażać rentowności naszych przedsiębiorstw. W wyniku tych wyzwań, wiele firm było zmuszonych do redukcji zatrudnienia. Od kwietnia 2022 do grudnia 2023 roku w branży meblarskiej zniknęło aż 18 tysięcy etatów. Sytuacja jest na tyle trudna, że ostatnie dwa lata przyniosły również spadek liczby firm zajmujących się produkcją mebli… I nie ma tutaj żadnej taryfy ulgowej – z rynku znikają zarówno duże firmy, jak i z sektora MŚP.

Co spowodowało, że sytuacja branży meblarskiej jest taka, jaka jest? Rozumiem, że tych czynników było i jest wiele, zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych, ale które wskazałbyś przede wszystkim?

Należy zacząć od tego, że główne problemy geopolityczne nie zostały dotąd rozwiązane. Destabilizują one cały rynek meblarski w Europie, na którym lokujemy około 90% produkowanych mebli. Wojna w Ukrainie, otwarty konflikt pomiędzy Izraelem a Palestyną, kwestia Kosowa i Serbii, Azja… To wszystko powoduje, że nasi klienci odłożyli zakupy mebli na bliżej nieokreślony czas.

Do tego dochodzą wysokie koszty surowców i materiałów do produkcji mebli, które od czasów pandemii COVID rosły lawinowo. Mówiąc o kosztach nie można zapominać o cenach energii elektrycznej i paliw, które znacząco podniosły również koszty produkcji. Ostatnie lata to również dynamiczny wzrost wynagrodzeń. Wysoka inflacja, wstrzymanie przez pewien czas akcji kredytowej w Polsce również nie pomagają branży.

Właściwie całość problemów kosztowych, gdy je zepniemy jedną wspólną klamrą, da nam obraz utraty konkurencyjności naszego przemysłu na rynkach eksportowych. Przegrywamy konkurencję z Azjatami, Rumunami, a także Bułgarami. Przy tak dużych niedoborach w postaci nowych zamówień, przemysł w Polsce staje pod przysłowiową ścianą przez mocno skonsolidowany handel europejski. Dzisiaj przeniesienie produkcji z kraju do kraju nie stanowi większego problemu, zwłaszcza kiedy u naszych sąsiadów można kupić tańszy produkt. Nie można również zapomnieć o certyfikacji FSC. Chociaż tutaj wydaje się, iż sytuacja się odwróci i poszczególne Regionalne Dyrekcje LP będą na nowo certyfikowane w tym systemie.

Patrząc jeszcze na kwestie wewnętrze… Dosyć dużym wyzwaniem staje się komunikacja na nowymi władzami Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Dotychczas podejmowane decyzje, dotyczące chociażby ograniczeń w pozyskaniu surowca drzewnego, z nikim nie były konsultowane. Nikt nie policzył negatywnego wpływu tych decyzji na przemysł drzewny, na lokalne społeczności, czy nawet na same Lasy Państwowe. W tym miejscu chciałbym jednoznacznie podkreślić, iż przemysł drzewny nie jest przeciwko ekologii czy ochronie lasów o dużym znaczeniu przyrodniczym. Niemniej wszelkie decyzje dotyczące ograniczeń w wycince muszą być wprowadzane w sposób zrównoważony, odpowiednio zaplanowany i poprzedzone odpowiednimi analizami skutków.

Czy w tej sytuacji są w ogóle jakieś powody do optymizmu?

W obecnej sytuacji ciężko być specjalnym optymistą. Ten rok nadal będzie rokiem trudnym, obfitującym w wiele wyzwań i zagrożeń dla naszych przedsiębiorstw. To, na co warto zwrócić uwagę to fakt, że powoli obserwujemy stopniową stabilizację sytuacji gospodarczej w Europie. Może to przyczynić się do wzrostu zamówień eksportowych w przyszłości. Polskie firmy meblarskie do tej pory były dobrze przygotowane do konkurowania na rynkach zagranicznych. Ich elastyczność i zdolność do szybkiego dostosowywania się do zmieniających się warunków rynkowych stanowią istotny atut.

Coraz więcej firm pracuje nad innowacyjnością i wprowadzaniem nowych technologii w procesach produkcyjnych. Inwestycje w automatyzację i cyfryzację mogą znacząco obniżyć koszty produkcji, zwiększyć efektywność, a także konkurencyjność naszych przedsiębiorstw. Dobrze, że przedsiębiorcy zdają sobie z tego sprawę, ponieważ konkurencyjność kosztowa praktycznie przestaje istnieć.

Powrót do certyfikacji FSC w Lasach Państwowych to również pozytywny sygnałem. Decyzja o odejściu od tej certyfikacji była błędna i niezrozumiała w sytuacji, gdy tego elementu wymagają od nas nasi klienci, natomiast konkurencja azjatycka certyfikuje się w systemie FSC bardzo sprawnie.

Z pewnym optymizmem patrzymy także na zmianę postawy w DGLP. Do czego to finalnie doprowadzi – trudno jeszcze jednoznacznie stwierdzić. Liczymy jednak na to, że nasze stałe od kilku lat postulaty w jakimś zakresie znajdą odzwierciedlenie w nowym systemie sprzedaży surowca drzewnego, który będzie obowiązywał od roku 2025.

Jedni traktują kryzys jak przysłowiowy dopust boży, z kolei inni upatrują w nim swoich szans? Jak ta sytuacja wygląda w branży meblarskiej? Czy firmy zachowują się raczej zachowawczo i minimalizują ryzyko. A może inwestują i szukają alternatyw dla dotychczasowych rynków zbytu?

Część firm faktycznie wykorzystuje kryzys jako okazję do rozwoju i umocnienia pozycji rynkowej, choćby poprzez szukanie nowych rynków zbytu. Polscy meblarze coraz bardziej interesują się dalekimi kierunkami eksportowymi, takimi jak USA, kraje Zatoki Perskiej czy Indie. Od kilku lat coraz bardziej widoczna jest reprezentacja polskich firm na targach High Point w USA, gdzie OIGPM organizuje wspólny pawilon narodowy. Obecnie ten pawilon ma już powierzchnię ponad 600 m2!.

Cztery lata ciężkiej pracy powoli zaczynają przynosić wymierne efekty, chociaż obecna sytuacja gospodarcza w USA również daleka jest od ideału. Niemniej kontakty i relacje zbudowane teraz, w trudnym czasie, powinny zaprocentować w momencie zmiany koniunktury na lepszą. Widzimy też zainteresowanie kierunkiem indyjskim, aczkolwiek to, co nowe zawsze przychodzi z trudnościami.

Dla części firm trudny czas to również okazja do inwestycji, czy to w automatyzację, czy wręcz w rozwój zdolności produkcyjnych w zakresie technologii, których wcześniej dana firma nie miała u siebie. Takie inwestycje dają szansę na optymalizację kosztową i rozwój oferty znajdującej się w portfolio firmy. Niemniej firm, które działają w ten sposób jest stosunkowo niewiele. Zdecydowana większość stara się ograniczać inwestycje oraz koszty i w ten sposób przetrwać trudny czas.

Z raportu PKO BP „Pozycja międzynarodowa polskich producentów i prognozy rozwoju rynku do 2026 r.” wynika, że udział e-commerce w sprzedaży mebli w Europie w 2025 roku sięgnie 22%. To liczba imponująca, ale czy coś z niej wynika dla producentów mebli w Polsce?

Myślę, że to olbrzymia szansa, ale również i wyzwanie. Oczywiście, trzeba się zastanowić, czy to prognoza w ogóle realna i kto będzie właścicielem platform, przez które sprzedaż będzie realizowana. Sytuacją idealną byłoby rozwiązanie, kiedy właścicielami platform byliby sami producenci mebli, ale to wydaje się mało realne. Pozostają zatem platformy „obce”, czyli nadal będziemy zajmowali miejsce pomiędzy producentem a klientem pośrednika. Niemniej branża meblarska w Polsce będzie musiała dostosować swoje strategie do dynamicznego rozwoju handlu internetowego. Na coraz bardziej zglobalizowanym rynku e-commerce polskie przedsiębiorstwa będą zmuszone konkurować z firmami z innych krajów, czy to europejskich czy spoza Europy. Z drugiej strony, jeżeli rozwiną sprzedaż on-line, będą miały szansę, by łatwiej dotrzeć do klientów i przez to zwiększyć swój udział w rynkach eksportowych.

To, o czym trzeba pamiętać to fakt, że e-commerce wcale nie jest taki łatwy do okiełznania. Często wymaga ponoszenia wysokich kosztów, aby całe to przedsięwzięcie miało wymierny efekt. Do tego trzeba dostosować produkt, jego pakowanie, logistykę, a także serwis. To często wiąże się również ze zmianą całego systemu zarządzania produkcją i produktem w firmie.

Handel on-line umożliwia producentowi dotarcie do finalnego odbiorcy z pominięciem pośredników (dystrybutorów). Czy zatem polscy producenci mebli nie powinni „wziąć spraw w swoje ręce” i wypracować jakiś model dystrybucji z pominięciem pośredników? Czy to jest w ogóle możliwe? Z Twoich słów wynika, że jest to raczej niezbyt realne…

Rozwój handlu on-line otwiera możliwość dla producentów mebli w Polsce do bezpośredniego dotarcia do finalnego odbiorcy, pomijając tradycyjnych pośredników, takich jak dystrybutorzy. To podejście, czyli model dystrybucji bezpośredniej, może być korzystne dla wielu producentów mebli, jednak jego skuteczność zależy od wielu czynników.

Model dystrybucji bezpośredniej może być szczególnie atrakcyjny dla producentów mebli o silnej marce i szerokiej ofercie produktowej. To producenci, którzy są w stanie zaoferować klientom atrakcyjne ceny i dogodne warunki zakupu. Posiadanie własnego kanału sprzedaży online pozwala producentom na pełną kontrolę nad prezentacją produktów, cenami i politykami sprzedaży. Może to przyciągać klientów i zwiększać konkurencyjność.

Jednakże, przejście na model dystrybucji bezpośredniej wymaga od producentów inwestycji w rozwój sklepów internetowych, obsługę klienta, logistykę oraz marketing online. To może być wyzwanie, zwłaszcza dla mniejszych firm, które często nie dysponują odpowiednimi zasobami finansowymi i technologicznymi.

Ponadto, istnieje ryzyko, że wyeliminowanie pośredników może prowadzić do konfliktów z dotychczasowymi partnerami handlowymi. Zwłaszcza jeśli producenci mebli zaczynają konkurować bezpośrednio z nimi. W związku z tym, przejście na model dystrybucji bezpośredniej wymaga ostrożnego planowania i budowania relacji z partnerami handlowymi.

Wielu analityków uważa, że poprawa koniunktury w Europie to perspektywa dopiero przyszłego roku. Co to oznacza dla polskiej branży meblarskiej?

Potencjalna poprawa sytuacji ekonomicznej w Europie, będącej głównym rynkiem zbytu dla polskich mebli, ma kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju sektora. Na pewno, niezależnie czy koniunktura na naszym kontynencie poprawi się czy nie, w celu zdywersyfikowania ryzyka powinniśmy szukać alternatywnych rynków eksportowych, które funkcjonują według innych cykli gospodarczych. Dobrym przykładem są Stany Zjednoczone, w których cykle koniunktury i dekoniunktury zmieniają się w krótszych odstępach.

Wydaje się, że firmy meblarskie na ten moment dostosowały się do obecnej sytuacji gospodarczej, ograniczając między innymi bardzo drastycznie zatrudnienie. Niestety, część przedsiębiorstw nie dała sobie rady i zakończyła swoją działalność. Jeśli sytuacja nie poprawi się w drugiej połowie roku, firmy najprawdopodobniej nadal będą redukowały miejsca pracy. Zapewne kolejna pula przedsiębiorstw zniknie też z rynku. Bez zamówień producenci nie wytrzymają presji kosztowej.

Wzrost minimalnego wynagrodzenia, czy kosztów energii elektrycznej również nie ułatwia działalności i utrzymania się na rynku. Dlatego tak ważne jest ożywienie gospodarcze, na które czekamy, ale również zrozumienie ze strony władz państwowych, że każde ich działanie mające wpływ na polską gospodarkę i firmy musi być dokładnie przemyślane i wyważone. Tu już nie ma miejsca na błędy i decyzje podejmowane bez dokładnych analiz skutków.

Szacunki mówią, że w ostatnich latach w branży meblarskiej ubyło blisko 18 tys. etatów. Czy w perspektywie poprawy koniunktury w Europie branża może mieć kłopoty ze znalezieniem pracowników? A może stopień automatyzacji i robotyzacji polskich fabryk mebli jest na tyle duży, że nie będzie to większym problemem?

Wprawdzie na razie, w kontekście kryzysu w branży meblarskiej i problemach z surowcem, więcej się mówi o redukcji zatrudnienia niż o zatrudnianiu nowych pracowników, ale mamy nadzieję, że to się zmieni. Jako Izba realizujemy projekt, który będzie wspierał przygotowanie kadr dla firm meblarskich. To Branżowe Centrum Umiejętności (BCU) zajmujące się rozwijaniem specjalistycznych kompetencji w branży meblarskiej. W ramach BCU będą organizowane różnorodne formy szkoleń, warsztatów, praktyk zawodowych, a także kursów specjalistycznych.

Rozwój technologii automatyzacji i robotyzacji w polskich fabrykach mebli może odegrać kluczową rolę w zmniejszeniu zależności od siły roboczej. W miarę postępującej automatyzacji procesów produkcyjnych, firmy będą mogły zwiększyć efektywność produkcji przy minimalnym udziale pracowników. Jednakże, inwestycje w nowoczesne technologie wymagają czasu i nakładów finansowych, więc pełne zautomatyzowanie produkcji może być procesem stopniowym.

Trzeba też pamiętać, że o ile produkcję mebli twardych możemy zautomatyzować w znacznym stopniu, to produkcji mebli tapicerowanych nie zautomatyzujemy. Tu nadal będziemy potrzebować wykwalifikowanych szwaczek czy tapicerów. Dlatego też szczególnie ważne staje się promowanie branży meblarskiej jako dobrego i stabilnego pracodawcy, z którym warto się związać zawodowo na lata. Nie można zapominać o szkolnictwie zawodowym, które jest mocno niedoinwestowane. Nie ma przez to zdolności do przyciągania młodych osób do nauki zawodu.

Te problemy trzeba rozwiązać w najbliższym czasie, gdyż już dzisiaj widać, że nie kształcimy wystarczającej liczby młodych ludzi, którzy w niedalekiej przyszłości będą mogli zastąpić obecnych pracowników odchodzących chociażby na emerytury.

Jakie wskazałbyś największe wyzwania stojące przed polską branżą meblarską w perspektywie najbliższych lat?

W najbliższych latach polska branża meblarska będzie musiała się zmierzyć z szeregiem wyzwań. Po pierwsze, problem z dostępnością surowców, zwłaszcza drewna, może stać się coraz bardziej dotkliwy, zmuszając producentów do poszukiwania alternatywnych materiałów. Wzrost kosztów produkcji, spowodowany m.in. podwyżkami cen surowców (przede wszystkim drewna) i energii, może zagrozić rentowności wielu przedsiębiorstw.

Konkurencja z zagranicy również jest coraz bardziej zauważalna, wymagając od polskich producentów elastyczności i innowacyjności. Aby z nią wygrać firmy będą musiały postawić na automatyzację, robotyzację i optymalizację produkcji.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Wywiad ukazał się w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 6-7/2024.