Branża

Wojna Dawidów z Goliatem, czyli chciwość jest dobra

Marek Hryniewicki, redaktor naczelny BIZNES.meble.pl.

Wojna Dawidów z Goliatem, czyli chciwość jest dobra

Od 20 września obowiązuje w Polsce art. 15 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady UE w sprawie praw autorskich i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym.

Dzień wcześniej Facebook zapowiedział zmianę sposobu wyświetlania linków do artykułów udostępnianych przez media w Polsce. Do tej pory, po wklejeniu hiperłącza przez administratora profilu, użytkownicy widzieli tytuł artykułu, nagłówek, a także zdjęcie. Teraz zobaczą wyłącznie tytuł i nagłówek, czyli dużo mniej atrakcyjną formę informacji. Zmiany mają dotyczyć głównie urządzeń mobilnych i – czego nie ukrywa Meta, właściciel Facebooka – stanowią odpowiedź na nowe polskie prawo autorskie. Meta uważa bowiem, że polska implementacja jest niezgodna z unijną dyrektywą.

Technologiczni giganci zachowują się jak właściciele budynku, w którym mieści się szkoła. Nie dość, że chcą czynszu za wynajem pomieszczeń, to także uważają, że należą im się pensje nauczycieli. O zyskach ze szkolnego sklepiku, w którym kupują uczniowie, już nawet nie wspominam, chociaż istnieje on tylko dzięki szkole. A przy tym wszystkim nieustająco uważają, że wiedzą wszystko najlepiej, dlatego powinni mieć wyłączny wpływ na program nauczania.

ZOBACZ TAKŻE: Jest mniej źle, ale kiedy wreszcie będzie lepiej?

Reklama
Banne 300x250 px Furniture Romania ZHali Imre

Uzasadniając zmiany, firma Meta twierdzi m.in., że użytkowników Facebooka nie interesują artykuły informacyjne i polityczne. Pokrętny argument, bowiem to nikt inny, tylko ona stworzyła algorytmy podsuwające użytkownikom treści, które potencjalnie mogą ich zaciekawić. W tym – treści informacyjne i polityczne. A że polityka budzi często skrajne emocje, Facebook skwapliwie korzysta z rosnącej polaryzacji społecznej. W efekcie obiektywna dziennikarska informacja staje się „be”, natomiast jątrzący wpis wostocznowo trolla – już jak najbardziej „cacy”.

Publikacje w Internecie to efekt pracy dziennikarzy

Do tej pory big techy zarabiały na wyświetlanych użytkownikom treściach, a ponadto korzystały z nich do nauki systemów sztucznej inteligencji. Ten content miały w gratisie. Nowe prawo przyznało dziennikarzom i wydawcom prawo do wynagrodzenia za treści, z których korzystają choćby Facebook czy Google. Choć wydaje się to logiczne, że twórca ma prawo do wynagrodzenia za utwór, to rozwiązanie niespecjalnie im się spodobało. Duch Gordona Gekko wiecznie żywy?

TEKST: Marek Hryniewicki

Wstępniak redaktora naczelnego ukazał się w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 10/2024.