Produkt się zmienia, marka pozostaje
5 kwietnia, 2020 2023-12-20 13:09Produkt się zmienia, marka pozostaje
Rozmowa z Janem Lenartem, założycielem i właścicielem firmy Dig-Net Lenart.
Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 2), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2018 r. Poniżej szesnasty i ostatni rozdział tego wywiadu. Piętnasty rozdział można przeczytać tutaj: Każda współpraca nas rozwija
Jestem daleki od tego, by Cię wysyłać na emeryturę, zwłaszcza, że do tej emerytury jeszcze trochę Ci brakuje, ale już chyba powoli myślisz o sukcesji?
Zawsze przychodzi ten moment, gdy sukcesja jest konieczna. Ja się bardzo cieszę z tego, że jest komu przekazać firmę, bo to jest szczęście, a nie troska. Niektórzy mają problem z tym, komu przekazać prowadzenie firmy. Na szczęście syn Kamil już bardzo mocno wpisał się w firmę i projektowo, i organizacyjnie. Tak szczerze powiedziawszy on już prowadzi tę firmę.
A Ty?
Ja doglądam trochę z zewnątrz i spinam finansowo, ewentualnie podpowiadam, co powinniśmy robić, ale te główne działania wewnątrz firmy prowadzi już Kamil. To już tylko kwestia czasu, by on przejął wszystkie obowiązki, a ja z perspektywy tylnego fotela będę mógł inaczej na to spojrzeć, bo takie spojrzenie też jest potrzebne, nie tylko z fotela kierowcy. I cieszę się bardzo, że Kamil chce to przejąć. Córka jest dziesięć lat młodsza od Kamila, dopiero rozpoczyna studia, zobaczymy jaka będzie jej droga życiowa, ale myślę, że też zwiąże się z firmą, zobaczymy w jaki sposób.
A na jakie studia się wybiera?
Ekonomiczne.
To chyba jest spora szansa, bo gdyby poszła na przykład na medycynę, to niekoniecznie odnalazłaby się w produkcji mebli.
Już mi mówi, że chciałaby od strony ekonomicznej spojrzeć na firmę. Zobaczymy. To jeszcze młoda dziewczyna, dajmy jej szansę wyboru. Myślę też, że Kamil, gdy przejdzie wszystkie stadia wtajemniczenia będzie bardzo dobrym szefem firmy.
A od dawna Kamil już funkcjonuje w firmie?
Właściwie już na studiach był z nami, tyle tylko, że w ograniczony sposób. Początkowo pomagał projektować nasze stoiska targowe, w mniejszym stopniu projektował meble. Zdecydowanie bardziej interesowało go wtedy projektowanie stoisk, ale od dłuższego czasu projektuje meble i też mu to dobrze wychodzi.
Ile zatem lat już pracuje z Tobą?
Już chyba… z osiem lat. Teraz z roku na rok coraz bardziej angażuje się w zarządzanie, by usprawnić produkcję, by ją znormalizować, żeby można było łatwo określić, gdzie w firmie są problemy. Robi analizy, zbiera dane czy wszystko idzie w dobrym kierunku, czy trzeba coś zmieniać, poprawiać. Kamil powiedział kiedyś bardzo ważną rzecz, a mianowicie, że jeśli nie będzie mógł robić czegoś, w czym będzie mógł się spełniać, to będzie miał bardzo trudną sytuację. Nie chodzi mu o to, by mieć pracę, on chce widzieć w tym jakiś swój cel. I ja to uszanowałem.
Tak bezkrytycznie?
Czasami te jego pomysły są dość kosztowne, ale wolę mieć syna w firmie niż go nie mieć. Jeżeli popełni błąd, to powinien się na tym uczyć, a być może to jest właściwy kierunek. Nie ograniczam go, ma bardzo dużą swobodę działania. Owszem, w sprawach finansowych konsultuje się ze mną. Staramy się działać wspólnie. Początkowo dużo było między nami problemów, bo zawsze między pokoleniami iskrzy. I bardzo dobrze, bo teraz nam się lepiej współpracuje.
Te różnice zdań, ale nie tylko, między pokoleniami są naturalne. Pokolenie Twojego syna nie wyobraża sobie życia bez Interentu, a Ty, gdy zaczynałeś nie miałeś nie tylko Internetu, ale nawet telefonu.
Dokładnie tak. Uważam, że trzeba wpuszczać młodych do firmy. Zawsze byłem zwolennikiem młodych pracowników, bo oni nie mają różnych złych nawyków. Owszem, starzy fachowcy są pożądani, pod warunkiem że są fachowcami. Musi być mieszanka doświadczenia i młodości, by można było się rozwijać.
Jakie cele postawił przez sobą Kamil?
Największym celem, który przed sobą postawił jest zbudowanie marki. Marki, która jest trwałą wartością, bo produkt się zmienia, a marka pozostaje. Mamy w Polsce trochę ciekawych marek, jako choćby Wójcik czy Szynaka.
Z przykładów, które przywołałeś – Wójcik, Szynaka – rozumiem, że w waszym przypadku tą marką ma być Lenart, nie Dig-Net?
Tak, ma być Lenart, od nazwiska. Ja nigdy nie chciałem markować firmy nazwiskiem, bo nazwisko bardzo mocno zobowiązuje. Nazwisko pozostaje długo w pamięci. Dlatego te meble muszą stanowić dużą wartość. Ja mam nadzieję, że Kamil to rozumie i będzie robić wszystko w tym kierunku, by nasze meble miały odpowiednią jakość, wartość i żeby też dały zarobić.
Mówiłeś, że nie chciałeś markować firmy nazwiskiem. Czy to Kamil przekonał Cię do tego?
Tak, Kamil przekonał mnie, bo – tak jak już wcześniej wspominałem – ja zawsze chciałem tylko uzupełniać rynek mebli, ale w tym rozbudowywaniu firmy poszliśmy chyba dobrymi torami i okazuje się, że jesteśmy również jego kreatorami, z czego bardzo się cieszymy. Najlepszym recenzentem czy tak jest są nasi odbiorcy, u których nasze wzornictwo i jakość znajdują uznanie. Odpowiadamy też sprawnie na potrzeby klientów poprzez wspólną analizę potrzeb i rozwiązań modelując meble wspólnie. Współpracujemy również z producentami papierów i producentami płyt analizując i wskazując, które dekory i wybarwienia mają szansę zaistnieć na rynku i jaki będzie kierunek w przyszłości. Dzięki takiemu wielokierunkowemu spojrzeniu możemy projektować ciekawe meble szukając swego miejsca na rynku.
ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki