Branża

Na horyzoncie już widać poprawę

Zdzisław Sobierajski.

Na horyzoncie już widać poprawę

Design i sztuka użytkowa muszą opierać się na przemyśle. Inaczej nigdy nie zarobią na swoje utrzymanie. Dlatego design produktu nie jest wyłączną odpowiedzialnością designera. Za skutki procesu projektowo-wdrożeniowego na równi z nim, odpowiedzialny jest inwestor.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Przy designie produktu pracują inwestorzy, księgowi, technologowie, konstruktorzy, managerowie, sprzedawcy. Designer produktowy nie jest latarnikiem. Nigdy nie pracuje samotnie. Uważam, że wdrażając nowe produkty, zawsze projektujemy emocje zakupowe naszych klientów. Przedmioty, które tworzymy są tylko pretekstem do ich wywołania.

Rozmawiałem niedawno z designerką, która cztery lata temu była u mnie na praktykach zawodowych. Powiedziała mi, że w ciągu czterech lat pracy zawodowej briefy projektowe widziała tylko u mnie na stażu. Jak widać, precyzyjne dogadywanie zasadniczych kryteriów współpracy jest w polskich firmach rzadkością.

Na samym początku współpracy przedsiębiorcy budują często mur braku informacji, przez który trzeba się potem cierpliwie przebijać, wprowadzając potem zmiany i poprawki. Tymczasem, ustalenie porządku w relacjach, znakomicie ułatwia pracę i zmniejsza koszty wdrożenia. Określenie planu finansowego, ograniczeń technologicznych, czy wskazanie gotowych elementów składowych możliwych do kupienia na rynku, skutkuje poprawą ekonomiki procesu projektowo-wdrożeniowego oraz rentowności końcowego produktu. Wszystkie niuanse współpracy opisałem dla Was na stronie www.DefinicjeProjektowe.pl.

Ekonomię procesu oraz oczekiwany końcowy efekt najłatwiej ustalić na początku. W trakcie jest o wiele trudniej. Zmiany generują koszty, a wzrost kosztów rodzi konflikty.

Emocji, których doświadcza projektant widząc produkowany seryjnie produkt, nie sposób opisać. Dumy i satysfakcji też. Takie emocje są jednak obce twórcom unikatów i prototypów oglądanych na wystawach polskiego designu.  W odróżnieniu od kuratorów wystaw, inwestorzy dobrze wiedzą, że produkt oderwany od rynku, organizacji firmy i ekonomiki produkcji, byłby dla ich firmy porażką.

Promotorzy polskiego designu ruszają w sezon 2018. Na debatach i konferencjach propagować będą zbawienne skutki designu dla rozwoju gospodarki. Na designerskich wystawach pokażą nam garstkę nieźle zaprojektowanych mebli w otoczeniu kuriozów i bibelotów. Czasem na wystawie zdarzy się produkt z przemysłu lekkiego czy elektromaszynowego. Jak na roczny dorobek gospodarki 38 milionowego kraju, ilość eksponatów będzie niewielka.  Niektóre imprezy nadrobią niedobory wystawami dokonań studentów wzornictwa przemysłowego. Wtedy obejrzymy projekty artystyczne, kuriozalne, a czasem wręcz żenujące. Niestety, od wielu lat, taki stan rzeczy wystarczał naszemu środowisku kreatywnemu do zadowolenia. Nie było jednak widać progresji w tym zakresie. W 2018 roku też żaden przełom nas nie czeka. W tym roku kilka festiwali i kilka dotowanych konkursów „na design” wygeneruje liczne newsy czytane przez pretendentów do zawodu, studentów oraz starających się o pracę absolwentów.

Komunikowany jako działalność artystyczna z domieszką aktywności proekologicznej i prospołecznej design, od ponad dziesięciu lat regularnie budzi zainteresowanie czytelnika. Zwłaszcza wtedy, gdy materializuje się nam w postaci nowego wizerunku ładnych przedmiotów.

Zachwytów nad designem fikuśnego krzesła czy kanapy usłyszymy w 2018 wiele. Zadbają o to jurorzy designerskich konkursów oceniający produkty według kryteriów „ładny, bardzo ładny, piękny, intrygujący”. W dotychczasowej, ponad dziesięcioletniej promocji designu w Polsce, widać wyraźnie rozdźwięk narracji środowiska od zasad i potrzeb realnego rynku. To są dzisiaj dwa światy równoległe.

Kilka lat temu uruchomiono fundusze dotujące polski design, które wreszcie zaczynają generować wdrożenia produktów. Na horyzoncie pojawiają się pierwsze jaskółki naszej przemysłowej innowacyjności. Projekty dotowane są procesami niesłychanie powolnymi, przez co w gruncie rzeczy nieefektywnymi, jednak pozwalają przedsiębiorcom minimalizować skutki porażek i nietrafionych inwestycji. Uczyć się współpracy z kreatywnymi. Na raczkującym rynku dotacje bywają potrzebne, zwłaszcza gdy od lat permanentnie brakuje nam kompetentnych, znających realia gospodarcze designerów. Designerzy gdzieś muszą się fachu nauczyć. Szkoły uczą ich tylko myślenia. Profesji nauczą ich tylko przedsiębiorcy.

Rozmawiając z przedstawicielami środowiska od lat słyszę, że na horyzoncie promocji polskiego designu widać już wyraźnie zmiany na lepsze. Mając jednak na uwadze efekty dotychczasowej pracy instytucji z tego sektora, nie czekałbym na zmiany rysujące się tylko „na horyzoncie”. Przecież horyzont, jest to tylko iluzoryczna linia łącząca niebo z ziemią, oddalająca się w miarę zbliżania. Realny design wdrażamy tylko tu i teraz! W gospodarce.

Taki design!

TEKST: Zdzisław Sobierajski