Konkurencja i współpraca
1 marca, 2016 2023-11-24 8:43Konkurencja i współpraca
Rozmowa z Janem Szynaka, właścicielem Grupy Meblowej Szynaka, której początki sięgają 1957 r., kiedy to powstał mały zakład rzemieślniczy prowadzony przez ojca – także Jana.
Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 1), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2015 r. Poniżej dziewiąty rozdział tego wywiadu. Ósmy rozdział można przeczytać tutaj: Uczciwy jak Rosjanin
Podsumujmy: w 1998 roku, na skutek załamania się rynku rosyjskiego stracił Pan sześćdziesiąt-siedemdziesiąt procent odbiorców. Firma miała już w tym czasie duże moce produkcyjne i sytuacja była dla niej – delikatnie mówiąc – trudna.
Zaczęliśmy się zastanawiać, co robić dalej. Jak Pan słusznie zauważył, mieliśmy wielkie moce produkcyjne, które były zdecydowanie za duże w stosunku do tego, co można byłoby sprzedać na rynku polskim. Próbowaliśmy sprzedawać na Zachodzie, ale wciąż było to zbyt mało. Pomyślałem wtedy o zamówieniach publicznych, bo – jak mi się wtedy wydawało – mógł to być bardzo dobry rynek zbytu.
I wypalił Panu ten pomysł?
Wiele razy stawaliśmy do różnych przetargów, ale za każdym razem była jedna odpowiedź: „odrzucone”. I wtedy ta cała sytuacja dała mi wiele do myślenia. Uznałem, że trzeba inaczej spojrzeć na rynek, ponownie sobie zadać pytania: „W czym jesteśmy silni, jakie są nasze mocne strony, gdzie tkwią nasze atuty?”.
No właśnie, zadał Pan sobie te pytania i jakie były odpowiedzi?
Zobaczyłem, że w naszym województwie działa bardzo wielu producentów mebli, takich jak na przykład Schieder czy Swedwood, którzy bardzo dobrze sobie radzą. I stwierdziłem: „Skoro tak dużo jest wokół silnych producentów, to nie konkurujmy, tylko połączmy działania, współpracujmy”. W związku z tym zaproponowałem współpracę takim firmom jak IKEA czy Schieder, które miały swoje rynki zbytu.
I Pańska propozycja została przyjęta?
Zainteresowanie było spore i w ciągu pół roku, może w rok przyjęto moją ofertę. Moja firma była już duża, dysponowała dobrymi maszynami i wykwalifikowaną kadrą. Ponadto fabryki były bardzo blisko siebie, więc nie było większych problemów z logistyką.
Powiedział Pan: „Przyjęto moją ofertę”. Kto przyjął?
Swedwood, Schieder i firma Schumacher.
Tak po prostu? Zaszedł Pan i powiedział: „Dzień dobry, nazywam się Jan Szynaka i chcę z wami współpracować”? Ze strony kooperantów nie było jakichś kontroli jakości w Pańskim zakładzie?
Moja firma miała renomę, była bardzo dobrze znana, poza tym wcześniej współpracowałem już z tymi firmami. Może nie na taką dużą skalę, ale wystarczająco, aby poznać się jako partnerów biznesowych. Nie musieli nas sprawdzać, bo mieli do nas zaufanie.
Ale Pan do tej pory robił przede wszystkim meble użyteczności publicznej: kinowe, sklepowe, restauracyjne, a także biurowe. Mieszkaniowych – bardzo mało. A z nowymi kooperantami – jak rozumiem – chodziło o współpracę w produkcji mebli mieszkaniowych?
Jeżeli chodzi o firmę Swedwood, to wykonywaliśmy dla nich pewne elementy. Rozwijali wówczas płytę komórkową, a my sprzedawaliśmy im laminaty. Nasza współpraca szła tak dobrze, że jak dyrektorów z Lubawy przeniesiono do Zbąszynia oraz Chlastawy, to utrzymali z nami kontakt i zaczęliśmy produkować również do tych zakładów. W sumie nadaliśmy tempo rozwoju firmie Swedwood w Polsce.
A współpraca z Schiederem? To były jeszcze lata, gdy sytuacja tej firmy wydawała się dobra i stabilna.
Współpracowaliśmy z Schiederem, bo miał własne rynki zbytu. Jak zaproponowałem ofertę współpracy Prezesowi Stefanowi Tkaczykowi, z którym wcześniej poznałem się podczas targów, to bardzo chętnie na nią przystał. Zaczęliśmy eksportować produkty na rynki zachodnie. Dzięki temu nawiązaliśmy pierwsze kontakty biznesowe i zaczęliśmy już bezpośrednio zaopatrywać niemieckie sieci handlowe.
Wymienił Pan jeszcze jedną firmę: Schumacher…
Tak, z nimi też współpracowaliśmy, ale firma ta jakiś czas później upadła. Kiedy Schumacher zamknął działalność, to powstał problem, co zrobić z pracownikami. Nie mogliśmy ich zostawić na bezrobociu, dlatego razem ze Swedwood przejęliśmy całą załogę, dzieląc się po połowie.
A co to była za firma Schumacher? Pan mówił, że produkowali meble drewniane.
Produkowali ładne meble, ale jak właściciel odszedł na emeryturę, to syn nie poradził sobie z zarządzaniem i firma upadła.
Kupił Pan firmę w Niemczech?
W 2012 roku upadła duża firma Jahnke w Tritton pod Hamburgiem, specjalizująca się w produkcji mebli biurowych i komputerowych. Do naszych fabryk przejęliśmy trzynaście nowoczesnych linii produkcyjnych i centrów obróbczych, linie pakowania, a wszystkie te zaawansowane maszyny i urządzenia (cały zakład Jahnke) zostały przewiezione przez dziewięćdziesiąt ciężarówek do naszych zakładów Grupy Szynaka. Spotkało się to z ogromnym zaskoczeniem i uznaniem wśród niemieckich dystrybutorów i producentów mebli. Jednym słowem: Polak potrafi.
Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do Pańskiej współpracy z IKEA i Swedwoodem. Jeżeli chodzi o meble skrzyniowe, to Pana firma jest dla nich jednym z największych dostawców. Czy nie ma Pan jednak obaw przez zbytnim uzależnieniem od tych odbiorców?
Nie. Współpracowaliśmy tylko ze Swedwoodem przez dwadzieścia lat, ale w pewnym momencie uzyskaliśmy – jako ich podwykonawca – możliwość bezpośrednich dostaw do IKEA. Dzięki temu zaczęliśmy budować własną tożsamość, którą mamy od piętnastu lat. Natomiast, jeżeli chodzi o meble skrzyniowe, zarówno płytowe jak i drewniane, to jesteśmy dla nich chyba drugim, co do wielkości, dostawcą, zaraz po IKEA Industry. Nie liczę tutaj mebli tapicerowanych i Com40. Chwalę sobie współpracę z IKEA, bo daje mi to stabilność, poczucie wartości, możliwość negocjacji cen u dostawców oraz pozycję na rynkach europejskich jak i światowych. Kiedyś produkcja dla nich stanowiła siedemdziesiąt-osiemdziesiąt procent naszej sprzedaży, dzisiaj już połowę.
A więc jednak ograniczył Pan dostawy dla IKEA.
Wcale nie. Nie zmniejszyły mi się dostawy do IKEA, tylko nastąpił rozwój na innych rynkach. Bardzo mocno weszliśmy w zachodnie sieci sprzedaży.
ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki
Ciąg dalszy wywiadu z Janem Szynaka w rozdziale: Zakład przejęty w biegu