Branża

Czy gospodarka potrzebuje tego kryzysu gospodarczego?

Anna Gąsiorowska, właścicielka firmy Negocjator.

Czy gospodarka potrzebuje tego kryzysu gospodarczego?

Z pandemii koronawirusa wyszliśmy poobijani. Gdy już wydawało się, że można rzucić hasło „Alleluja i do przodu”, rozpoczęła się wojna na Ukrainie i jej gospodarcze skutki. Dużo groźniejsze, z efektem kryzysu gospodarczego o wiele większym niż pandemia.

O jej przyczynach i tym, czy dałoby się zminimalizować wpływ wojny na gospodarkę, można dyskutować, ale skupmy się na innym aspekcie kryzysu gospodarczego: czy jest on nam potrzebny i czy można wyciągnąć z niego coś pozytywnego?

Zacznijmy od największej zmory przedsiębiorców: wysokich cen energii i gazu. Wielu z nas otrzymało rachunki ponad nasze możliwości finansowe, a nawet – znacznie przekraczające najgorsze scenariusze. Jednak sytuacja zmusza nas do szukania oszczędności wykorzystania energii. I są wśród nas osoby, którym udaje się ta sztuka, bez konieczności ograniczenia produkcji czy drastycznych cięć innych kosztów, w tym na przykład zwolnień pracowników. To zaprocentuje na przyszłość – i nawet jeśli teraz wydaje się nam, że takie oszczędności to kropla w morzu wydatków, to docenimy je nawet po wyjściu z kryzysu gospodarczego.

Innym problemem, szczególnie dla branży meblarskiej i drzewnej, jest konieczność zastąpienia surowców ze Wschodu, zbudowanie nowych łańcuchów dostaw i zbytu. Jednym słowem: trzeba poszukać alternatywy… To doświadczenie także zaprocentuje w późniejszym czasie.

Nie potrzebowaliśmy i nie chcieliśmy tego kryzysu. Nie doprowadziła do niego żadna bańka spekulacyjna, ale splot wielu wydarzeń i nieobliczalność jednego człowieka. Niczym kostki domina – jeden cios w gospodarkę, wywołuje kolejny… I o ile w skali makro nasze działania nie zatrzymają kolejnych przewracających się kostek gospodarki, tak w skali mikro – możemy, a nawet musimy przygotować się na uderzenie. Nawet jeśli je odczujemy, to nie zmiecie nas z rynku.

Gospodarka nie jest jednoliniowa. Nie można zakładać, że na przykład ceny energii w równym stopniu dotkną każdą firmę, nawet z tej samej branży. Owszem, są branże, które odczuwają to bardziej, ale nawet wśród nich są firmy, które są lepiej przygotowane na wyższe rachunki. I niekoniecznie w swoich wewnętrznych stress-testach, zakładały wzrost stałych opłat o kilkaset procent. Wystarczył im inny model zarządzania ryzykiem, większa odporność na niektóre zawirowania na rynkach. Mało tego, nawet gdybyśmy zastosowali te same metody zarządzania u siebie w firmie, nie mielibyśmy gwarancji, że złagodziłoby to skutki kryzysu dla nas.

Wielu ekonomistów, wypowiadających się w mediach, za punkt odniesienia bierze spojrzenie całościowe na gospodarkę, gałęzie przemysłu. Rozumiem taki punkt widzenia, jednak zawsze mam świadomość, że nie wszyscy wpisują się w te rynkowe „trendy”. I dlatego – nawet jeśli niemal wszyscy widzą zagrożenia z każdej możliwej strony, spróbujcie dostrzec nawet jeśli nie pozytywne aspekty danej sytuacji, to choćby szanse do wykorzystania, które nawet gdy teraz nie przyniosą zysku, to pozwolą na pewne oszczędności, które na pewno zaprocentują w przyszłości.

TEKST: Anna Gąsiorowska